Dawno nas nie było w wyższych górach. Ostatnio za to dość często wybieramy te niższe. Ja osobiście uwielbiam skalne miasta. Szczególnie te po czeskiej stronie granicy. Nadszedł jednak czas, gdy zaczęło brakować trochę przestrzeni karkonoskich, niczym nie ograniczonych panoram i dłuższych podejść. Postanowiliśmy więc wdrapać się na Kozie Grzbiety. To wyjątkowe na skalę całych Karkonoszy, a nawet Sudetów, pasmo postanowiliśmy zdobyć od strony Spindlerovego Młyna. Wymyśliliśmy sobie spacer na prawie cały dzień, no i tak wyszło. W sumie przeszliśmy prawe 17 km i ponad 700 metrów przewyższenia, więc było co dreptać.
Na nasz spacer wybraliśmy się w drugiej połowie sierpnia. Pogoda dopisała znakomicie. Idealnie na wspinaczkę. Zapowiadał się więc fajny dzień. Auto zostawiliśmy na parkingu przy hotelu Orea w wyższej części Spindlerovego Młyna. Opłata za postój to według tabliczki informacyjnej 150 koron. Nie było jednak nikogo, komu moglibyśmy zapłacić. Ruszyliśmy więc na szlak. Jak się okazało, kawałek dalej jest hotel – restauracja Panorama. Tutaj znajduje się niewielki parking, na którym również można zostawić auto. Cena sporo niższa, bo jedyne 100 koron. Także, jeśli przy hotelu będą chcieli was kasować, warto zaparkować kawałek dalej.
Ze Szpindlerowego Młyna na Kozie Grzbiety
Po przejściu kilkudziesięciu metrów asfaltem, na wysokości hotelu Panorama, szlak zmienia się na leśną ścieżkę. Tutaj też wchodzimy na teren czeskiego Karkonoskiego Parku Narodowego i idziemy pod górę czerwonym szlakiem.
Dalej, po około 500 metrach wspinaczki docieramy do Starej Bucharovej Cesty. To część dłuższego szlaku turystycznego, który powstał na początku XX wieku. Pierwotnie nazywał się Droga Trzech Wzgórz i łączył jedynie górę Zaly (koło Vrchlabi) z Horni Misecky. Powstał z inicjatywy Jana Buchara z Towarzystwa Turystów Czeskich. Miała to być odpowiedź na aktywną działalność niemieckiego Związku Karkonoskiego. Te dwie górskie organizacje turystyczne mocno rywalizowały ze sobą.
Stara Bucharova Cesta
W 1924 roku z okazji urodzin Jana Buchara, trasa została znacznie przedłużona. W całości miała około 31 kilometrów. Prowadziła z Horni Misecky przez Spindlerovy Młyn aż do schroniska Lucni Bouda. No i właśnie ten ostatni fragment szlaku prowadził południowym zboczem Kozich Grzbietów. Później po raz kolejny zmieniono przebieg trasy. Wyłączono z niej odcinek między Spindlem a Lucni Bouda. A że nadal prowadził tędy szlak, został on nazwany Starą Bucharovą Cestą.
Wejście z parkingu na szczyt to odległość około 3,3 km. Zajmuje mniej więcej dwie godziny. Mi zajęło chyba trochę więcej, ale to pewnie ze względu na słabą kondycję i nadwagę. Choć wolę trzymać się koncepcji, że zabezpieczałem tyły. Początkowo szliśmy lasem, który na wysokości około 1200 m n.p.m. zmienia się w otwarta przestrzeń porośniętą niezbyt ściśle kosodrzewiną. Momentami jest dość stromo. Są też fragmenty, na których dla ułatwienia zamontowano metalowe schody.
Trudy górskiej wędrówki na Kozí Hřbety w czeskich Karkonoszach wynagradza widok ze szlaku. Fantastycznie prezentuje się w oddali góra Święty Piotr. Widać nawet z daleka zarys słupów wyciągu narciarskiego. Bliższe szczyty również robią wrażenie. Wyrzeźbiony przez Spiętrzony Potok wąwóz i niewielki wodospad dokładają wrażeń.
Po drodze czerwonym szlakiem dochodzi z lewej strony szlak żółty zwany Judeichovą Cestą. Prowadzi on wcześniej równolegle do czerwonego szlaku, tylko trochę wyżej. Końcowe podejście jest dość strome, jednak widać już szczyt, co dodaje sił.
Kozie Grzbiety wyjątkowe na skalę karkonoską – grań alpejska w Sudetach
Wspominałem wcześniej, że Kocie Grzbiety są wyjątkowe w skali całych Karkonoszy. I tak rzeczywiście jest. To bowiem jedyne pasmo grzbietowe o charakterze alpejskiej grani. To dość unikalny widok nie tylko w Karkonoszach, ale i w całych Sudetach.
Grzbiet zbudowany jest z twardej skały gnejsowej. Co ciekawe, na południowym zboczy góry w XVI i XVII wieku działało kilka sztolni. Wydobywano tu między innymi złoto i rudę miedzi. Złoża jednak nie były zbyt bogate i wydobycia zaniechano.
Po dotarciu na Kozie Grzbiety znajdziemy niewielki odbicie szlaku w lewo. Można tędy dojść na punkt widokowy znajdujący się na szczycie Krakonos. Jest stąd fajny widok na Szpindlerovy Młyn i tą cześć Karkonoszy. Szczególnie ciekawie prezentuje się dolina Białej Łaby. Widać także Śnieżne Kotły i znajdujący się tam nadajnik telewizyjny.
Niestety dalej na Kozí Hřbety nie pójdziemy. Tutaj bowiem kończy się szlak. Co prawda w sieci można znaleźć zdjęcia z kolejnych szczytów pasma, jednak są one zrobione podczas nielegalnych wejść. Czytałem, że czeskie służby parku potrafią wlepiać mandaty nawet na podstawie takich zdjęć. Nie warto ryzykować. Zwłaszcza, że znajdujemy się na terenie Parku Narodowego. Dajmy więc przyrodzie trochę spokoju. W końcu jest u siebie… 🙂
Spacer do schroniska turystycznego Lucni Bouda
Po ostrej wspinaczce jesteśmy w końcu na trochę bardziej płaskim. W końcu to już partie szczytowe Karkonoszy. Widok jest niesamowity. Dolina Białej Łaby i majacząca w chmurach Królowa Śnieżka. Fajnie tu.
Idziemy dalej czerwonym szlakiem w kierunku schroniska. Po drodze mała ciekawostka. Ze skały wystaje rura, a z niej płynie wartkim strumieniem woda. Dodam, że zdatna do picia. Źródełko znajduje się na miejscu dawnej Chaty Rennera, która spłonęła w 1938 roku. Przynajmniej taką informację znalazłem w opisie tego miejsc na mapie. Niestety nie trafiłem na potwierdzenia tego faktu w innych materiałach. Przy źródełku znajdują się ławeczki. Można usiąść i odpocząć, delektując się chłodną, orzeźwiającą wodą i spokojem miejsca.
Kawałek dalej, tuż przed schroniskiem, trafiliśmy na remont szlaku. Mam wrażenie, że Czesi częściej zajmują się takimi pracami niż polskie służby. Choć zdarzyło mi się i u naszych południowych sąsiadów trafić na bardzo zniszczone zębem czasu odcinki szlaków.
Lucni Bouda – schronisko z widokiem na Śnieżkę
Lucni Bouda (luční bouda) to wyjątkowe schronisko turystyczne z kliku powodów. Po pierwsze jest najstarsze w Karkonoszach. Po drugie jest tutaj największe. No i po trzecie ma najwyżej w Karkonoszach położoną restaurację. Od 2012 roku jest tu również browar i jeśli wierzyć właścicielom, jest to najwyżej położony browar w Europie. Co ciekawe, ważenie złotego trunku na takiej wysokości wymagało specjalnej modyfikacji całego procesu. A to dlatego, że woda wrze tu już przy 94 stopniach, ze względu na niższe ciśnienie powietrza.
Znajdująca się na wysokości 1410 m n.p.m. budowla przyciąga przez cały rok dziesiątki tysięcy turystów. Tłumaczy to położenie schroniska na skrzyżowaniu kilku bardzo popularnych szlaków. No i bardzo blisko Królowej Karkonoszy, czyli Śnieżki.
Schronisko turystyczne ma bardzo długą i bogatą historię. Pierwsza buda pasterska postała tutaj już w pierwszej połowie XVII wieku. Przebiegał tędy szlak solnym między Jelenią Górą a Czechami. Powstała tu niewielka osada złożona z kilku chat. Założyli ją głównie uciekający przed prześladowaniami religijnymi czescy protestanci. Z czasem wieś stała się znaczącym ośrodkiem hodowli bydła. Produkowano tu też znane w regionie ziołowe sery. Miejsce ma też swój kryminalny epizod. W pierwszej połowie XIX wieku funkcjonował tu bowiem zakład, w którym podrabiano pieniądze.
Schronisko na skrzyżowaniu szlaków – Lucni Bouda
Niestety fatalny w skutkach dla Luční Boudy był układ Monachijski z 1938 roku, który zakładał aneksję Sudetów przez Niemcy. Wycofujące się wtedy wojska czechosłowackie spaliły schronisko. Obiekt jednak został dość szybko odbudowany i już w 1940 roku ponownie przyjmował turystów. Szkolili się tutaj także niemieccy żołnierze przed atakiem na Danię i Norwegię. W połowie maja 1945 roku obiekt znów przejęło czechosłowackie wojsko. Następnie dość często zmieniali się właściciele i zarządcy obiektu. Dopiero w 2004 roku obiektem zajęła się na poważnie jedna z firm i do dziś o niego dba. Trzeba przyznać, że z dobrym efektem.
Można tu dojść niebieskim i czerwonym szlakiem ze Spindlerowego młyna a także żółtym z Równi pod Śnieżką. Prowadzi tu także niebieski szlak z Przełęczy Karkonoskiej i czerwony z miejscowości Strazne. Także, jak widzicie, można tu dotrzeć z wielu miejsc i kierunków. Sam obiekt oferuje sporą salę restauracyjną, która może pomieścić około 200 gości. Jest też ciekawie rozwiązany, samoobsługowy bar. Można samemu nałożyć sobie papu, nalać piwa i zapłacić w kasie automatycznej. Takiej, jaką znamy z restauracji szybkiej obsługi amerykańskich sieci. Z jednej strony fajnie, z drugiej trochę przeraża. Ja osobiście wolę kontakt z człowiekiem. Cóż. Znak czasów.
W Luční Boudzie zjedliśmy w barze mały posiłek. Mały, choć nie tani. Za miseczkę zupy, dwie bułki bez dodatków i piwo bezalkoholowe zapłaciłem coś koło 60 zł. Sporo, nawet jak na górskie warunki.
Niebieskim szlakiem prze dolinę Białej Łaby do Spindlerovego Młyna
Chwila odpoczynku, mały posiłek i czas wracać. Kawałek idziemy znów czerwonym szlakiem. Jednak nie długo. Już po około 200 metrach odbijamy w świeżo wyremontowanym niebieski szlak. Ten prowadzi w dół po północnej stronie Kozich Grzbietów. Trasa nosi nazwę Weberova Cesta. Pochodzi ona od polityka z Vrchlabí, Wenzela Webera (1824-1888). Działał on w austriackim a później niemieckim Związku Karkonoskim. Wspierał zakładanie oznakowanych szlaków turystycznych w regionie
Z początku dolina jest dość łagodna. Jednak im niżej schodzimy tym jej zbocza robią się coraz bardziej strome. Przy strumieniu w jego górnym biegu znajduje się niewielki budynek. Widać go z daleka, jednak podejść się nie da. Nie znalazłem żadnej informacji na jego temat.
Biała Łaba
Biała Łaba, która z początku jest malutkim potokiem. Szybko jednak nabiera siły i staje się coraz szersza. Po drodze tworzy liczne kaskady i niewielkie wodospady.
Po drodze napotkaliśmy jeszcze jedną ciekawostkę geologiczną. Bliżej szczytu widać sporo rumowisk skalnych o zielonym zabarwieniu. Podobne można spotkać po polskiej stronie Karkonoszy. Natomiast niżej widać płyty skalne na zboczach. Przypomina mi to gry komputerowe z apokaliptycznych światów, typu The Last of Us. Konkretnie zniszczone drogi asfaltowe.
Nad jedną z takich skalnych ścian poprowadzono podest z tworzywa sztucznego. Może nie wygląda on zbyt ciekawie, ale ma być trwałą alternatywą dla drewnianych konstrukcji. Te trzeba było często naprawiać, ze względu na panującą tu wilgoć.
Po kolejnych kilkuset metrach spaceru wśród pięknej, karkonoskiej przyrody, docieramy do restauracji Biała Łaba. Tutaj mamy do wyboru dwa szlaki prowadzące do Spinlerovego Młyna i jeden na Przełęcz Karkonoską. Jest tu też jeden ciekawy szlak. prowadzący do fajnego miejsca. Tak zwanej Czarciej Doliny. Znajduje się tu kilka bardzo malowniczych kaskad. Przynajmniej tak wynika z informacji i zdjęć znalezionych w sieci. My odpuściliśmy ten spacer, choć był on w planach. Zrobiło się już trochę późno i mieliśmy sporo drogi do przejścia.
Kozie Grzbiety i Dolina Białej Łaby
Okazało się ponadto, że krótszy szlak żółty, którym planowaliśmy iść, był zamknięty. Musieliśmy więc obejść należący do Kozich Grzbietów Żelazny Wierch trochę dłuższą drogą. Jak się jednak okazało, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dolina Białej Łaby i sama rzeka jest bowiem niezwykle malownicza.
Biała Łaba ma tutaj liczne kaskady i mniejsze lub większe wodospady. Z początku znajduje się ona w sporej odległości od drogi, jednak im bliżej miasteczka, tym widoki lepsze. Najfajniej wygląda wodospad Wielki Skok. Nie jest on może zbyt wysoki, ale jak na karkonoskie warunki prezentuje się bardzo ciekawie.
Idąc dalej wyszliśmy z terenu Karkonoskiego Parku Narodowego. Zrobiliśmy się trochę głodni, a przy drodze trafiła się restauracja o sugestywnie brzmiącej nazwie Myslivna. Okazało się, że można tu całkiem smacznie zjeść. W menu znajdziecie trochę tradycyjnej, czeskiej kuchni, a trochę dziczyzny. Ja zamówiłem zupę przypominającą grzybowy żurek i stek z jelenia w sosie kurkowym. Pychotka.
Skrótem przez miasteczko
Spod restauracji wymyśliłem skrót,którym mieliśmy trochę szybciej dotrzeć do auta. Dzięki apce mapy.cz udało się odnaleźć odpowiednie uliczki. Na początek przeszliśmy przez mostek na Białej Łabie. Tuż za nim z lasu wyłonił się powszechny w czeskiej części Karkonoszy bunkier piechoty wzór 37, popularnie zwany Ropikiem. Więcej informacji o tych konstrukcjach znajdziecie w jednym ze wcześniejszych wpisów.
Dalej ulicami miasteczka poszliśmy w kierunku parkingu. Po niezbyt długim spacerze dotarliśmy do czerwonego szlaku. Ruszyliśmy nim ostro po górę. Okazało się to nie lada wyzwaniem, bo nachylenie było spore, a w nogach już sporo kilometrów.
Po drodze trafiliśmy na ciekawą kapliczkę. Została ona zbudowana około 1850 roku i nosi imię Ostatniej Wieczerzy. Opiekowały się nią różne lokalne rodziny. W 2014, z inicjatywy tutejszych mieszkańców, obiekt został odnowiony i dziś wygląda całkiem fajnie.
Jeszcze kawałek męczarni ostro pod górkę i lekka ulga. Dalej szlak nie jest już tak wymagający. Prowadzi przez las, a następnie wychodzi na otwartą z jednej strony przestrzeń. To pozwala jeszcze trochę pocieszyć się panoramą Kocich Grzbietów i innych szczytów czeskich Karkonoszy.
Karkonosze – Kozie Grzbiety i schronisko Lucni Bouda – podsumowanie trasy
Dawno nas nie było w wyższych partiach gór i przyznam szczerze, trochę się stęskniliśmy. Stąd wyprawa na Kozie Grzbiety. Pomysł okazał się bardzo fajny. Wymagające, ale nie zabójcze podejścia, piękna panorama okolicy i ciekawostki po drodze sprawiły, że spacer uznaję za bardzo udany. Czerwony szlak do schroniska Luční Bouda całkiem ciekawy. Szczególnie polecam przejście niebieskim szlakiem przez doliną Białej Łaby. Widoki tutaj są fantastyczne. To jedna z piękniejszych karkonoskich dolinek, którą miałem okazję zobaczyć. Karkonosze po czeskiej stronie granicy po raz kolejny nas nie zawiodły. Szlak obfituje w ciekawe miejsca. W sumie przeszliśmy 16,6 km. Zajęło nam to sporo czasu, bo aż 7,5 godziny. Jednak szło się na tyle dobrze, że droga kompletnie się nie dłużyła.
Kozie Grzbiety i schronisko Lucni Bouda – zapis trasy
Podobał Ci się wpis? Postaw mi wirtualną kawę.
A jeśli spotkamy się na szlaku, ja na pewno się zrewanżuję 😉
Planujesz urlop w Czechach? Zarezerwuj nocleg z Weekendowym Turystą i pomóż nam rozwijać bloga!
Planujesz wypoczynek w Czechach? Chcesz zobaczyć piękne Kozie Grzbiety? Skorzystaj z Booking.com w celu rezerwacji noclegów. Rezerwując z naszego linka płacisz dokładnie tyle samo, a pomagasz nam w rozwoju bloga i przygotowaniu nowych, ciekawych materiałów.
Booking.com