Kompleks Włodarz to największe poznane do tej pory tajemnicze podziemia wykute w ramach projektu „Riese” (Olbrzym). Znajdują się oczywiście w Górach Sowich. Długość wykutych w gnejsie prekambryjskim korytarzy to około trzech kilometrów. Obok Podziemnego Miasta Osówka są chyba najbardziej popularnymi w Riese. Znana i udostępniona do zwiedzania część podziemi to jedynie jedna czwarta z wydrążonych w górze Włodarz sztolni. Przynajmniej według obecnych zarządców obiektu. Problem w tym, że do tych nieznanych części obiektu nikt jeszcze nie dotarł. Są więc jak Yeti. Wszyscy o nich mówią, ale nikt ich nie widział. No, chyba że mówimy o tym samym urządzeniu georadarowym, które widziało Złoty Pociąg w Wałbrzychu. A nawet dwa Złote Pociągi.
I tutaj małe zabezpieczenie z myślą o nie łapiących sarkazmu. Nie, moim zdaniem nie ma tam żadnych ukrytych bloków kompleksu Włodarz. To, co widzimy to wszystko, co udało się wykuć w sowiogórchich skałach. Kompleks Riese to jeden wielki plac budowy. Tylko tyle i aż tyle.
Włodarz – najdłuższe znane korytarze Riese
Kompleks Włodarz odwiedziłem już kolejny raz. Przy okazji wizyty ze znajomymi w pobliskim kompleksie Jawornik postanowiliśmy zahaczyć również o tę „atrakcję turystyczną”. Obiekt powstał w zboczy masywu Włodarza na górze o tej samej nazwie. Wznosi się ona na 811 m.n.p.m.
Włodarz przez Niemców był nazywany Wolfsberg, czyli Wilcza Góra. Wzniesienie o stromych zboczach, ze względnie płaskim wierzchołkiem idealnie nadawało się do kucia w nim sztolni i podziemnych hal. Dodatkowo twarda, gnejsowa skała zapewniała stabilność i bezpieczeństwo. Co prawda utrudniała bicie sztolni, jednak to nie było problemem. Niemcy dysponowali bowiem nieograniczoną i bardzo tanią siłą roboczą. Na placu budowy kompleksu Riese pracowało bowiem około piętnastu tysięcy więźniów i pracowników przymusowych.
Pod koniec 1943 roku właśnie to miejsce wybrano na lokalizację olbrzymiego podziemnego kompleksu. Miało tu się znaleźć miejsce dla kilkudziesięciu tysięcy osób. Planowano w Górach Sowich przygotować schrony, w których miały funkcjonować dowództwa poszczególnych rodzajów sił zbrojnych. Szczególną rolę w całym kompleksie miał odgrywać Zamek Książ. To tam miała mieścić się jedna z kwater Hitlera. W podziemiach zamku udostępniono niedawno do zwiedzania podziemną trasę turystyczną. Nie robi ona jednak takiego wrażenia jak choćby Podziemne Miasto Osówka, czy tajemnicze podziemia na Włodarzu.
Kompleks Włodarz jest miejscem dość popularnym wśród turystów. Szczególnie tych, lubiących podziemne wędrówki. Oczywiście nie spotkacie tu takich tłumów jak na Śnieżce. Jednak latem potrafi tu być dość tłoczno. W sezonie Kompleks Włodarz odwiedza kilkadziesiąt tysięcy turystów. Jeszcze bardziej popularny stał się on po zamieszaniu ze Złotym Pociągiem. Na szczęście nasza wycieczka miała miejsce w lutym, więc ruch nie był zbyt duży. Wraz z nami do podziemi weszło ledwie kilka osób, więc zwiedzanie było dość kameralne. Po uzbrojeniu głów w obowiązkowe kaski weszliśmy do podziemi wejściem numer 4.
Podziemne kino kompleksu Włodarz
Początek trasy to około pięćdziesięciometrowy spacer przez sztolnię prowadzącą wgłąb góry. Po jej przejściu urządzone w wykutej pod wartownię komorze podziemne kino. Tutaj oglądamy kilkunastominutowy film opisujący historię obiektu. Można w nim znaleźć sporo nieścisłości, ale nie będę się czepiał. Zauważam tylko, że film jest i może zaciekawić osoby po raz pierwszy odwiedzające obiekty Riese.
Jak budowano podziemia kompleksu Riese
Wystarczy przyjrzeć się ścianom wewnątrz korytarzy, by mieć pojęcie o sposobie ich powstania. Zauważyć można sporo otworów strzałowych. To w takich otworach, wierconych na mniej więcej dwa metry w głąb skały umieszczano ładunki wybuchowe. Po odstrzale do pracy przystępowali więźniowie. Najpierw długimi lancami obijali strop, żeby odłupać ledwo trzymające się kawałki skał. Następnie to, co zalegało na spągu, było ładowane na lory i wywożone na zewnątrz.
Korytarze były kute lekko „pod górę” z dwóch powodów. Po pierwsze grawitacyjnie odpływała z nich woda. Po drugie wózki z urobkiem do wnętrza pchano puste. A obciążone urobkiem łatwiej było ze sztolni usunąć. Pojawiał się co prawda problem z ich wyhamowaniem, ale i na to były sposoby. Jednak wróćmy do naszej wycieczki po tajemniczych podziemiach projektu Riese.
Zwiedzanie z pokładu łodzi
Po obejrzeniu filmu ruszamy podziemnymi korytarzami w stronę zalanych części obiektu. Od przewodnika można się dowiedzieć trochę o historii całego Riese, jak i kompleksu Włodarz. Docieramy do podziemnej przystani. Dalej już popłyniemy specjalnie przygotowanymi do tego celu łodziami. Już po około 15 metrach rejsu w podziemiach kompleksu docieramy do szybu wentylacyjnego. Dostarczał on grawitacyjnie świeże powietrze do obiektu. Głęboki (choć patrząc na niego z dołu, może powinienem powiedzieć: wysoki) na 43 metry i szeroki na 4-5 metrów robi wrażenie. Zwiedzając zewnętrzną trasę wokół Włodarza, można zobaczyć, jak ten szyb wygląda od góry. Co prawda szyb jest zabezpieczony kratą, ale można zajrzeć w otchłań.
Zwiedzanie części obiektu z pokładu łodzi jest sporą atrakcją. Płyniemy po zalanych sztucznie korytarzach do największej hali w kompleksie. Woda jest krystalicznie czysta, więc widać wszystko to, co zostało na spągu. Za napęd służą mięśnie jednego ze zwiedzających. Łódź trzeba przeciągać, chwytając zamontowaną pod stropem linę. Fajna zabawa. Mijamy kilka rozwidleń i trafiamy do olbrzymiej hali.
Tutaj dowiadujemy się o jej rozmiarach. To wysoka na 10, szeroka na 15 i długa na aż 80 metrów komora. Olbrzymia. Dobijamy łodziami do brzegu i dalej ruszamy pieszo. Po schodach wchodzimy na wyższy poziom i tutaj w spągu natrafiamy na otwory. Na ich dnie widać wodę. To pozostałości po sposobie drążenia hal w kompleksie Włodarz.
Hale kuto prowadząc dwa korytarze jeden nad drugim. W spągu tego wyżej, który był jednocześnie stropem tego poniżej, drążono otwory, przez które zrzucano urobek. Następnie, kiedy korytarze osiągnęły wymagane wymiary, dziejące je skały wysadzano. W ten sposób powstawała jedna wielka komora. Takich dziur na wyższym poziomie jest kilka. Prace w obiekcie zostały przerwane wiosną 1945 roku. Nie zdążono już wysadzić skał i stworzyć kolejnej olbrzymiej hali.
Kompleks Włodarz – Wartownia i dziwne symbole
Ostatnim punktem podziemnego spaceru jest wartowania przy wejściu numer 3. Możemy tam zobaczyć trochę pozostałości sprzętu używanego przy pracach, a także uzbrojenia. Na suficie obetonowanej hali widać tajemnicze symbole, które ponoć odkryto podczas zdejmowania przegniłego szalunku. Symbole mają rzekomo wskazywać ukryte przejście. Podczas kręcenia programu Bogusława Wołoszańskiego wykonano w tym miejscu odwierty. Jednak zamiast na ukryte pomieszczenie natrafiono na litą skałę.
Są tacy, którzy sądzą, że owe symbole zostały umieszczone na suficie hali jako chwyt marketingowy.
Kompleks Włodarz na powierzchni
Po wyjściu z podziemi ruszamy jeszcze w kierunku składu cementu. Można tom dotrzeć, kierując się żółtymi oznaczeniami trasy naziemnej, którą opisuję w jednym z wcześniejszych postów. Po drodze mijamy pozostałości rampy przeładunkowej i urządzeń wodnych. Kilkaset metrów dalej docieramy do tysięcy worków skamieniałego cementu. Miał on zostać użyty do obetonowania wykutych w skale korytarzy. Aby uzmysłowić sobie wielkość projektu, warto znać jeden fakt. W 1944 roku na budowę kompleksu Riese w Górach Sowich przekazano więcej cementu niż na budowę schronów przeciwlotniczych dla ludności cywilnej w całych Niemczech.
Ze względu na krótki, zimowy dzień skład cementu był ostatnim punktem naszego spaceru. To jedno z miejsc, gdzie składowano materiały budowlane, które miały być wykorzystane w podziemiach projektu Riese. Mimo upływu lat miliony worków skamieniałego cementu robią ogromne wrażenie.
Podziemia Projektu Riese – Kompleks Włodarz – podsumowanie wycieczki
Kompleks Włodarz na pewno jest jednym z najciekawszych obiektów w rejonie Gór Sowich. Nie tylko dzięki długości korytarzy i wielkości hal. Ciekawe jest także to, co można zobaczyć na powierzchni ziemi w okolicy. Na pewno warto to miejsce odwiedzić. Zresztą podobnie jak Podziemne Miasto Osówka i cały Kompleks Riese.
W Góry Sowie z pewnością wrócę jeszcze nie raz, bo dla mnie są miejscem wyjątkowym. Tutaj bowiem zaczęła się moja przygoda z weekendową turystyką. Poznałem tu fantastycznych ludzi, z którymi uwielbiam się spotykać. Do zobaczenia więc w Górach Sowich i na innych szlakach. Zachęcam do obejrzenia galerii zdjęć pod postem.
Podobał Ci się wpis? Postaw mi wirtualną kawę.
A jeśli spotkamy się na szlaku, ja na pewno się zrewanżuję 😉
Wybierasz się w Góry Sowie? Zarezerwuj nocleg z Weekendowym Turystą!
Planujesz wyjazd do Wałbrzycha? Chcesz zwiedzić Zamek Książ? Skorzystaj z Booking.com w celu rezerwacji noclegów. Rezerwując z naszego linka płacisz dokładnie tyle samo, a pomagasz nam w rozwoju bloga i przygotowaniu nowych, ciekawych materiałów.
Booking.com
Gdyby dało się wystawić zero gwiazdek, to tyle by to miejsce otrzymało.
Wizyta 23.04.
Wycieczka zaczyna się od projekcji filmu – ok. 10 minut zupełnie nieciekawej i mało profesjonalnej reklamówki oglądanej w sali z olbrzymim pogłosem, w zimnie, siedząc na mokrych krzesełkach.
Potem przechodzimy do zwiedzania. Przewodnik z kiepsko wyuczonym skryptem na każde pytanie odpowiada, że „on tu pracuje od trzech dni”. Żadna ujma, szkoda tylko że placówka ma czelność pobierać pełną opłatę za taką usługę, skoro ewidentnie powinien się uczyć a nie oprowadzać. Szkoda też, że opowiadając co drugie zdanie wplata wulgaryzmy, ani to ładne, ani zabawne. Sam skrypt pełen farmazonów, teorii spiskowych, sensacyjnych wątków – jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś o historii Riese to nie tutaj.
Dodatkowa atrakcja czekała nas przy łódkach. Przewodnik najpierw wpakował połowę grupy na łódkę, nie przejmując się zupełnie jej maksymalną wypornością, ani brakiem światła w tunelu (stwierdził że zapali się automatycznie). Gdy tak się nie stało, kazał osobom w drugiej przeciekającej łódce (mokre spodnie to nic przyjemnego w 5 st.) trzymać się brzegu, a sam pobiegł do wyjścia. Wrócił i zaczął krzyczeć na grupę, że ktoś wyłączył wtyczkę. Gdy próbował ją włączyć, ta zaczęła dymić, więc postanowił ją tak zostawić, gdyby nie interwencja jednego z turystów kolejną atrakcją byłby pożar. Płynęliśmy więc po ciemku, a zamiast przeprosin dostaliśmy oskarżenia. Tak nieprofesjonalnej i niekompetentnej obsługi nie spotkałam już dawno.
Do wygórowanej ceny biletu należy doliczyć absurdalnie drogi parking.
Szkoda, bo miejsce ma potencjał, ale póki nie zmieni się zarządca odradzam każdemu.