W Góry Sowie na Dolnym Śląsku wybrałem się drugi raz w tym roku. Wyprawa, tym razem zorganizowana pod hasłem „Szlakiem Riese„, jak zwykle udana. Kilka miejsc w Kompleksie Riese, w których już byłem, ale opowiedzianych w inny sposób. Kilka zupełnie nowych, bardzo ciekawych, ale i czasem bardzo niebezpiecznych. Zacznijmy jednak od początku…
Szlakiem Riese – W Góry Sowie w poszukiwaniu tajemnic
Tradycyjnie na miejsce zajechałem w piątek wieczorem. Tym razem nocleg w agroturystyce Finezja w Sierpnicy, o której kilka słów napiszę później. Bardzo miłe spotkanie z ludźmi, których poznałem podczas wcześniejszych wypraw do Riese. Było też kilkoro nowych pasjonatów z różnych stron Polski. Trochę rozmów o wyprawie, plan zajęć na dwa dni i małe piwko. Najciekawsze zaczęło się w sobotę od rana.
Tunel pod Sajdakiem
Wyjazd o 9 rano w kierunku Wałbrzycha. Zatrzymaliśmy się w kilku miejscach, z których najciekawszym były okolice tunelu pod górą Sajdak. Tunel ma dwie nitki, a jedna z nich jest czynna. Jeżdżą nią regularnie pociągi na trasie Jedlina-Zdrój – Ludwikowice Kłodzkie. Lub jak kto woli: Klodzko – Wałbrzych. Tunel stosunkowo krótki, bo ma zaledwie 380 metrów. Pierwsza nitka powstała w latach 1876-1879. Bito ją z obu stron jednocześnie. Odległość do powierzchni w najgłębszym miejscu tunelu wynosi około 65 metrów. W tym samym czasie na tej trasie wykonywano jeszcze dwa tunel. Pod Małym Wołowcem pomiędzy Wałbrzychem a Jedliną-Zdrój i w Świerkach pod Świerkową Kopą. Drugą nitkę tunelu pod Sajdakiem wydrążono w latach 1909-1910.
Tunel pod Sajdakiem bardzo fajnie za to wygląda z zewnątrz. Czerwone obudowy mają swój klimat. Pod Sajdakiem spędziliśmy tylko chwilę i ruszyliśmy w dalszą drogę do Wałbrzycha.
Tunel pod Małym Wołowcem
Tutaj naszym celem był kolejny tunel kolejowy – tym razem pod Małym Wołowcem. To najdłuższa tego typu budowla w Polsce. Jego długość to ponad 1600 m. Znajduje się na czynnej trasie kolejowej z Wałbrzycha do Nowej Rudy. Pociągi jeżdżą lewą, patrząc od strony Wałbrzycha, nitką tunelu. W prawej nie ma torowiska i można nią bezpiecznie chodzić. Pierwsza nitka tunelu powstał w latach 1876–1879. Pierwszy pociąg przejechał przez tunel 15 października 1880. Drugą, równoległą nitkę tunelu drążono w latach 1907–1912.
Wewnątrz tunelu znajduje się kilka wnęk ucieczkowych służących. W nich można było się schować w razie przejazdu pociągu. Mniej więcej w połowie długości tunelu znajduje się szyb wentylacyjny. Pomiędzy tunelami znajduje się kilka łączników, którymi można przejść z jednej nitki tunelu do drugiej.
Sztolnia Rudiger
Zanim jednak udaliśmy się do tunelu, weszliśmy do niewielkiej sztolni znajdującej się powyżej. Sztolni bardzo tajemniczej, której niektórzy przypisują kryptonim Rudiger. Miało to być centrum łączności obsługujące komunikację Kompleksu Riese.
Korytarz miał oczywiście niemal całkowicie zasypane wejście. Jedynym sposobem na dostanie się do środka jest wczołganie się na plecach. Można to zrobić przez wąski przesmyk pod ceglaną obudową.
Dalej sztolnia jest już wygodna, sucha i bezpieczna. Można chodzić bez schylania się. Korytarz kończy się głębokim na kilkanaście metrów szybem, który obecnie jest całkowicie zalany wodą. I właśnie z tym szybem wiąże się tajemnica tego miejsca. Według niektórych eksploratorów ma to być wejście do legendarnej wręcz centrali łączności o kryptonimie Rudiger. Istnieje też druga hipoteza dotycząca przeznaczenia tego szybu, związana bezpośrednio ze znajdującym się poniżej tunelem kolejowym.
Szyb został swego czasu osuszony i zbadany. Wybrano znajdujący się tam gruz oraz resztki obudowy aż do poziomu pobliskiego tunelu kolejowego. Okazało się, że szyb nie kryje żadnej tajemnicy. Nie ma tam ani żadnych ukrytych przejść, ani pomieszczeń. Wszystko wskazuje na to, że jest po prostu niedokończony.
Obecnie (stan na styczeń 2021) wejście do sztolni zostało zasypane i zamaskowane. Podobno ze względów bezpieczeństwa. Nie da się więc do niej wejść i można podziwiać ją tylko na zdjęciach. Pewnie znów za jakiś czas zostanie „odkryta” przez kolejne pokolenie poszukiwaczy…
Tunel pod Małym Wołowcem – schron dla pociągu Hitlera
Ze względu na swoje położenie i długość (najdłuższy w Polsce) tunel pod Małym Wołowcem znalazł się w czasie II Wojny Światowej na liście obiektów strategicznych. Został on dostosowany do użycia jako schron dla specjalnych składów pociągów. Wnętrze tunelu na jego środkowym odcinku zostało odpowiednio poszerzone i wybetonowane. Powstał tam peron, przy którym można było nawet na dość długo zatrzymać pociąg. To mogło uchronić go przed atakiem z powietrza.
I właśnie z tym przeznaczeniem obiektu wiąże się kolejna hipoteza, dotycząca przeznaczenia sztolni i szybu powyżej. Wynika z niej, że sztolnia mogła stanowić tunel ucieczkowy. Można było nim ewakuować pasażerów pociągu specjalnego w razie zagrożenia.
Szlakiem Riese – Kompleks Jawornik
Z Wałbrzycha wróciliśmy w Góry Sowie, a konkretnie do kompleksu w Jugowicach Górnych. Kompleks ten jest znany również pod nazwą Jawornik. Składa się on z kilku sztolni różnej długości i w różnym stadium drążenia. Na pierwszy rzut oka wygląda bardzo chaotycznie. Tu dziura, tam dziura, bez ładu i składu. Największą sieć tworzą sztolnie numer 2 i 4 połączone ze sobą bocznymi korytarzami.
Sztolnie są wysokie i w miarę suche. Jednak żeby dotrzeć do każdego ich zakamarka, niezbędne są wodery. Kute w gnejsie prekambryjskim korytarze są wysokie i szerokie. Jedyny problem stanowią pozostałości obudowy górniczej porozrzucane po spągu niedaleko wejścia. Kompleks nie został przygotowany do turystycznego zwiedzania, więc na takie przeszkody natrafiamy co chwilę. Warto jednak poświecić trochę czasu i wysiłku. Zwiedzanie „na dziko” ma swój urok. Obiekt jest pod kątem górniczym w dobrym stanie i jest w miarę bezpieczny. Zawsze jednak warto zachować ostrożność i podstawowe zasady eksploracji takich obiektów.
Szlakiem Riese – obiekty naziemne kompleksu Włodarz
Po wyjściu z Jawornickich podziemi udaliśmy się w rejon największego obiektu Riese. Mam na myśli kompleks Włodarz w Górach Sowich. Znajdujące się tam sztolnie mają ponad trzy kilometry długości. Są naprawdę warte zobaczenia, jednak my tym razem nie schodziliśmy do podziemi. Przeszliśmy kawałek trasy naziemnej od parkingu przy kompleksie przez tzw. Żabnik II aż do składu cementu przygotowanego do budowy Riese. Ja tę trasę przeszedłem w całości miesiąc wcześniej. Na blogu jest oczywiście wpis dotyczący tego spaceru. Jednak wtedy teren był jeszcze zasypany grubą warstwą śniegu. Z tego względu wielu rzeczy po prostu nie dało się zobaczyć. Tym razem we wczesnowiosennej zieleni widać było zdecydowanie więcej.
Skład cementu jest olbrzymi i robi wrażenie, podobnie jak zimą. Widać tutaj jak na dłoni jak olbrzymie miały być prace betoniarskie przy wykończeniu podziemi. Część pryzm ma wydrążone przez poszukiwaczy skarbów jamy.
Udaliśmy się jeszcze do szybu wentylacyjnego zasilającego największy obiekt Riese w powietrze. Ta głęboka na ponad 40 metrów dziura w ziemi ma szerokość od 4 do 6 metrów. Jest zabezpieczona kratą. Po wykonaniu wspólnego zdjęcia zakończyliśmy zwiedzanie na sobotę.
Agroturystyka Finezja – miły wieczór z niemiłym zakończeniem
Wieczorem ognisko i rozmowy o tajemnicach mniejszych i większych, jakie ciągle jeszcze otaczają Wielką Budowę. I tutaj muszę wspomnieć o niemiłej sytuacji związanej z zachowaniem gospodarza agroturystyki Finezja. Parę minut po północy, kiedy siedzieliśmy sobie w świetlicy z dala od miejsc noclegowych i przy napitkach wszelakich grzecznie rozmawialiśmy o Riese, przyszedł właściciel obiektu. Orzekł, że mamy sobie już iść, bo on musi posprzątać. Szczerze powiedziawszy, poczułem się jak na kolonii, kiedy przyszedł pan wychowawca i zgasił światło. Nocowałem już w kilku różnych miejscach, ale z takim potraktowaniem gości spotkałem się po raz pierwszy. Z pewnością tego miejsca nikomu nie polecę. Choć jedzenie było dobre, pokój znośny a gospodyni robiła co mogła, żebyśmy czuli się komfortowo. Jednak cóż, beczkę miodu zepsuje nawet malutka łyżka dziegciu. I tak było niestety w tym przypadku. Tak więc zmuszeni rozejścia się skończyliśmy przedwcześnie wieczór.
Szlakiem Riese – dzień drugi wyprawy
W niedzielę wyprawę rozpoczęła wizytą w kompleksie Gontowa. Ten fragment Riese znajduje się w sporej odległości od centrum Riese. Są nawet tacy, którzy wyłączają go z Riese. Obecnie znane są cztery sztolnie znajdujące się niejako na uboczu Riese. I właśnie z kompleksem w górze Gontowa wiąże się największa chyba tajemnica Gór Sowich. Tam bowiem znajduje się jedyna znana celowo zawalona sztolnia. Zawał liniowy spowodowany wybuchem uniemożliwia skuteczną penetrację sztolni numer 3. Przez kilka lat trwały prace nad jej udrożnieniem. Jednak obecnie, ze względów finansowych, są one wstrzymane i nie wiadomo, czy będą kontynuowane. W 2021 roku udrożniona wcześniej część sztolni zawaliła się. Tym samym chyba na zawsze została pogrzebana pod ziemią tajemnica „trójki” na Gontowej.
Sztolnie na Gontowej – miejsce niebezpieczne
Są jednak przekazy, że w sztolniach na Gontowej prace trwały najdłużej z całej budowy Riese. Jest także relacja, która sugeruje, że pod koniec wojny właśnie w „trójce” Niemcy schowali jakiś depozyt. Ponadto ilość urobku ze sztolni numer trzy jest znacznie większa niż kubatura jej znanych wyrobisk. To znowu mogłoby sugerować, że są one dużo większe niż to, co do tej pory znamy. Dopóki jednak sztolnia nie zostanie udrożniona, nie dowiemy się jak jest naprawdę.
My jednak za cel wyprawy mieliśmy sztolnie z górnego poziomu kompleksu, czyli jedynkę i dwójkę. Wyrobiska te połączono ze sobą. Tutaj wycieczka stała się ekstremalna. Powiem szczerze, po raz pierwszy chodząc po podziemiach Riese miałem porządnego „stracha”. Kompleks w Gontowej był kuty w piaskowcu zmieszanym ze zlepieńcami i iłami. Skała ta wbrew pozorom jest dość twarda. Jednak z czasem pod wpływem wody i powierza mocno wietrzeje. Sprawia to, że korytarze w niej bite stają się niebezpieczne.
Kompleks Gonotowa – częściowo zalany – Szlakiem Riese
Sztolnia numer 2 jest częściowo zalana. Niestety nie posiadając woderów nie mogłem zbyt daleko wejść, ale może to i dobrze. Po około 50-60 metrach od wejścia znajduje się potężny zawał. Daje on wyobrażenie o poziomie niebezpieczeństwa. Zresztą zawały, mniejsze lub większe, pokazują się co kawałek. Przez to na spągu jest dość głęboka miejscami woda i błoto, które utrudnia wędrówkę. Ponadto co chwila widać odwarstwione bloki skalne, które sprawiają wrażenie, jakby za chwilę miały runąć
Nie dotarłem więc do miejsca, w którym można zobaczyć autentyczne tory, po których więźniowie wywozili na kolebach urobek. Sztolnia, ze względu na skałę, w której była bita jest bardzo ładna. Jednak z tego samego powodu bardzo niebezpieczna. Na pewno już nigdy nie zdecyduję się do niej wejść. Zdecydowanie również odradzam zwiedzanie tego obiektu, szczególnie w pojedynkę.
Sztolnia nr 3 – największa tajemnica Kompleksu Gontowa
Po wyjściu ze sztolni poszliśmy do wspomnianej wcześniej trójki. Sztolnia ta jest zamknięta bramą i nie ma możliwości wejścia do niej. Choć ze względu na wykonane tam prace i zabezpieczenie wyrobiska nową obudową górniczą byłoby to z pewnością zdecydowanie bezpieczniejsze niż penetracja „jedynki” i „dwójki”.
Z „trójki”, przez las, dotarliśmy do zasypanego wejścia do „czwórki”. Do tej sztolni, z grupą podobnych zapaleńców, kilka lat temu dokopał się nasz przewodnik, Grzegorz Borensztajn. Według jego relacji sztolnia była wtedy nienaruszona od czasów wojny. Znajdowało się tam bardzo dużo różnego rodzaju sprzętu, od drobnych narzędzi po wagonik do wywożenia urobku. Wagonik ten obecnie znajduje się w obiekcie na Osówce. Jest jedynym autentycznym wagonikiem ocalałym z czasów budowy kompleksu.
Po zakończeniu zwiedzania kompleksu na Gontowej udaliśmy się Szlakiem Riese właśnie do Osówki. Byłem tam już trzeci raz, więc nie będę po raz trzeci opisywał szczegółowo trasy zwiedzania. W kompleksie Osówka największe wrażenie niezmiennie robi na mnie hala z zachowaną obudową. Pod ten szalunek wierconymi z góry otworami wtłaczano sprężony beton. Jej ogrom świadczy o rozmachu całej inwestycji. Co ciekawe szalunki są zrobione z drewna modrzewiowego. Zwykle takiego drewna nie używa się jako materiału do szalunków. Stąd podejrzenie, że deski te miały już pozostać na ścianach jako swego rodzaju boazeria.
Kompleks Osówka – obiekty naziemne
Po zakończeniu zwiedzania wnętrza Podziemnego Miasta Osówka, wyprawa Szlakiem Riese udała się na górę. Mieliśmy zobaczyć obiekty naziemne kompleksu Osówka. Ja, ponieważ widziałem je już kilkukrotnie, tutaj zakończyłem zwiedzanie. Pożegnawszy się ze znajomymi udałem w drogę powrotną do domu.
Szlakiem Riese – podsumowanie wyprawy
Pełen atrakcji weekend w górach uważam za bardzo udany. Kompleks Riese w Górach Sowich po raz kolejny mnie nie zawiódł. Zobaczyłem sporo ciekawych miejsc. Trochę też najadłem się strachu i przeszedłem kilka kilometrów w „okolicznościach przyrody” budzącej się z zimowego snu. Polecam wyprawy w Góry Sowie wszystkim pasjonatom podróży „pod górę”. Dla miłośników budowli militarnych projekt Riese to moim zdaniem punkt wręcz obowiązkowy. Polecam również z czystym sumieniem projekt „Szlakiem Riese”, który znajdziecie spokojnie na Facebooku. Wycieczki z Grzegorzem Borensztajnem są zawsze ciekawe. To jeden z niewielu przewodników po Riese, który nie opowiada bajek.
Podobał Ci się wpis? Postaw mi wirtualną kawę.
A jeśli spotkamy się na szlaku, ja na pewno się zrewanżuję 😉
Wybierasz się w Góry Sowie? Zarezerwuj nocleg z Weekendowym Turystą!
Planujesz wyjazd w Góry Sowie i zwiedzanie Kompleksu Riese? Skorzystaj z Booking.com w celu rezerwacji noclegów. Rezerwując z naszego linka płacisz dokładnie tyle samo, a pomagasz nam w rozwoju bloga i przygotowaniu nowych, ciekawych materiałów.
Booking.com