Do miejscowości Pyrgi na malowniczej greckiej wyspie Korfu trafiłem w sumie przypadkiem. Okazało się bowiem, że znajoma z dawnych lat jazdy konnej latem pracuje na wyspie. A przy okazji opiekuje się apartamentem swojej koleżanki. A że jeszcze wtedy wakacji nie miałem zaplanowanych, to wyszła szybka akcja. Bilety lotnicze kupione, apartament zarezerwowany i jestem. Na miejscu okazało się, że góry wyrastają tu niemal wprost z morza. A że górskie spacery uwielbiam, już pierwszego dnia ruszyłem na szlak.
Moje lokum znajduje się niemalże przy samej plaży. Żeby więc dotrzeć do szlaku, musiałem skierować się w głąb lądu.
Na początku szedłem zwykłą uliczką charakterystyczną dla małych miasteczek turystycznych w Grecji. Sporo knajpek, sklepików i kwater do wynajęcia. Niestety Covid dał się lokalnej społeczności mocno we znaki. Bardzo dużo lokali, zwłaszcza tych na uboczu, było zamkniętych. Widać, że już od jakiegoś czasu. Najbardziej zadbanym budynkiem po drodze była szkoła.
Niebieski szlak CC 17
Na szczęście dość szybko skończył się asfalt i zaczęła szutrowa droga. Tu także, zgodnie z oznaczeniami na mapie zaczął się niebieski szlak. Na początek spaceru odrobina egzotyki. Trafiłem na niewielkie drzewo granatu z owocami. Niestety nie były jeszcze dojrzałe. Kawałek dalej olbrzymie trawy, wyglądające trochę jak bambus.
Po chwili dotarłem do pierwszych drzew oliwnych, które towarzyszyły mi już niemal do końca wyprawy. Podobają mi się ich niesymetryczne, powykręcane pnie. Widać, że mają już swoje lata.
Agios Markos – tu zaczyna się ostro pod górę
Tuż przed miejscowością Agios Markos trafiłem na niewielki cmentarz. Mieści się na nim może około stu nagrobków. Co charakterystyczne, większość z nich jest biała albo jasnoszara. Znalazłem tylko jeden pomnik w charakterystycznym dla polskich nekropolii ciemnym kolorze. Dzięki temu klimat miejsca jest niesamowity.
Kawałek dalej ruiny domów. Dróżka między walącymi się pozostałościami zabudowań z jednej strony trochę ponura. Z drugiej jednak ma swój urok. Wygląda, jakby czas najpierw nie oszczędził tego miejsca, a później się w nim zatrzymał.
Po krótkiej wspinaczce dotarłem do drogi w Agios Marcos. Do samej miejscowości się nie cofałem, bo była w przeciwnym kierunku niż zaplanowana przeze mnie trasa. Jednak kilka zdjęć zrobiłem, w tym selfie z wykorzystaniem lustra drogowego.
Skierowałem się drogą na wschód i po kilkudziesięciu metrach dotarłem do szlaku prowadzącego pod górę. Szczerze powiedziawszy, gdyby nie mapa nie wpadłbym na to, że to szlak. Wejście między kubłem na śmieci a stertą gałęzi nie wyglądało zachęcająco. Sama ścieżka również nie była za bardzo uczęszczana.
Teraz już było ostro pod górkę. Ścieżka wiła się między dziko rosnącymi drzewami oliwnymi. Momentami trzeba było się naprawdę wysilić, żeby ogarnąć, w którą stronę iść. Na szczęście ktoś oznaczył szlak niebieską farbą. Nie są to jednak oznaczenia znane z naszych gór. Ot maźnięcie na kamieniu. Raz przypominające strzałkę, a raz po prostu niebieską plamę.
Gorąco i stromo, czyli męczarnie podróży z Pyrgi na Korfu
Po drodze trafiłem na siedzącego na kamieniu turystę. Pogadaliśmy chwilę i stwierdził, że zostało jeszcze 100 metrów przewyższenia i że on nie da rady. Skończyła mu się woda i wraca. W sumie to bardzo rozsądna decyzja. Zwłaszcza że przewyższenia zostało jeszcze około 200 metrów a po drodze wody brak. No i cały czas jest stromo.
Ja też miałem chwile zwątpienia, zwłaszcza że robiło się naprawdę gorąco. Już nawet cień drzew nie dawał specjalnie ulgi. Jednak po chwili namysłu ruszyłem dalej. Ja wodę jeszcze miałem i miałem też przekonanie, że w swoim tempie dam radę.
Kilkanaście metrów wyżej trafiłem na pierwsze miejsce, z którego było widać okolicę. Już tutaj okazało się, że wspinaczka ma sens. Widok zapierający dech w piersiach. Czad.
W pewnym momencie dotarłem do miejsca, które wyglądało jak zapowiedź końca wspinaczki. Jak się jednak okazało, tylko wyglądało. Trzeba więc było zacisnąć zęby i wdrapywać się dalej. Na szczęście jednak niezbyt daleko. Po kolejnych kilkudziesięciu metrach wyszedłem z lasu i trafiłem do zupełnie innej bajki.
Niewielkie winnice w górach koło Spartilas na Korfu
Przede mną jeszcze większa góra, a dookoła niewielkie winnice. W tym roku miałem okazję odwiedzić Eger na Węgrzech i otaczające to miasto pola winorośli. Te tutaj, to jakby przydomowe ogródki uprawiane w wolnych chwilach przez emerytów. Jednak cała okolic wygląda niezwykle malowniczo. Aż chce się zatrzymać na chwilę i odetchnąć atmosferą tego miejsca.
Po kolejnych kilkuset metrach dotarłem do miejscowości Spartilas. Tutaj w pierwszej napotkanej knajpce uzupełniłem płyny. Woda bowiem skończyła mi się przy wyjściu z lasu. Tankowanie było bardzo przyjemne, bo widok z tarasu na morze zacny, a i trunek zimny.
Dalszy spacer prowadził przez wąskie uliczki i zakamarki Spartilas. Mają one swój klimat, nie da się zaprzeczyć. Niestety nie wszystkie budynki są tu zadbane. Na części z nich bardzo widać ząb czasu i brak remontów od lat.
Tak wędrując po zakamarkach miasteczka, doszedłem znów do główniej drogi. Ale zaraz, zaraz. Nie miałem do niej dojść. Szybkie spojrzenie na mapę i tak, zgubiłem drogę. Na szczęście nie tak dawno temu, więc zarządziłem odwrót.
Jak się okazało, ścieżka, którą prowadził szlak, była ledwo widoczna. Nic dziwnego, że ją przegapiłem. Przebiłem się przez początkowe zarośla, a dalej było już z górki. W przenośni i dosłownie. Co więcej, dla urozmaicenia spaceru, tuż obok szlaku płynął sobie strumień ścieków.
Na szczęście była też nagroda. Rosło tu bowiem drzewo figowe. Znalazłem jedną bardzo dojrzałą figę, która sama spadła. Tak słodkiej i aromatycznej w życiu nie jadłem. Zerwałem jeszcze dwie z drzewa i ruszyłem dalej. Po chwili dotarłem do drogi i nią kawałek zszedłem w kierunku Pyrgi na Korfu.
Widok na morze, Pyrgi na Korfu i kontynentalną Grecję
Spacer asfaltową drogą to nic ciekawego. Choć w sumie to stwierdzenie nie do końca oddaje prawdą. Jest tu bowiem kilka punktów widokowych. Widać z nich doskonale widać wschodnią część wyspy i kontynentalną część Grecji. Jest też fajny widok na Pyrgi i Ipsos.
Jak już wspomniałem, nie przepadam za spacerami asfaltem. Chciałem więc z niego jak najszybciej uciec. I szlak, po kilku serpentynach dał mi taką możliwość. Odbił na jednym z zakrętów w prawo. Fajna polna droga, którą bardzo dobrze się szło. W sumie do momentu, aż pojawiły się suche kujące rośliny. Po lewej stronie drogi gaj oliwny schodził po zboczu. Jednak coś mi nie grało, bo droga zaczęła znów prowadzić pod górę. Sprawdziłem więc mapę i okazało się, że znów nie skręciłem, gdzie trzeba.
Przeszedłem już spory kawałek od tego miejsca. Wpadłem więc na genialny pomysł, że zejdę sobie gajem oliwnym do znajdującego się poniżej szlaku. No i rozpocząłem zejście, co okazało się nie takie proste, jak myślałem. Trzeba było się przedzierać znów przez ostre chwasty. Po zejściu około połowy odległości okazało się, że gaj oliwny się skończył. Dalej były już tylko klujące krzewy jeżyn i zarośla. No więc co mi zostało? Wdrapałem się z powrotem pod górkę i wróciłem do szlaku tą samą drogą, którą przyszedłem.
Zagubiony i odnaleziony na Korfu
Szlaki piesze na Korfu nie zawsze są dobrze pooznaczane. Jednak jak się okazało, akurat tutaj oznaczenie było bardzo czytelne. Dlaczego je przegapiłem? Pojęcia nie mam. Tym razem już dobrym szlakiem ruszyłem przez malowniczy gaj oliwny.
Kawałek dalej znów zgubiłem szlak i dotarłem do głównej drogi. Jednak tym razem powiedziałem sobie, że nie będę już kombinował. Ruszyłem asfaltem w dół w kierunku Pyrgi. Po drodze znów natrafiłem na piękne widoki na morze i zatokę. No i na górzystą część wyspy.
Bez dalszych komplikacji, ale i bez większych fajerwerków dotarłem na kwaterę.
Niebieski szlak z Pyrgi na Korfu – podsumowanie spaceru
Uwielbiam chodzić po górach. Jednak pogoda, jaką zastałem na Korfu, niezbyt się do tego nadaje. Prawie 30 stopni i ostre słońce nie za bardzo pasują do wyjść w góry. A stromych podejść tutaj nie brakuje. W sumie przeszedłem 10 kilometrów i zajęło mi to prawie pięć godzin. Tempo więc nie było zbyt imponujące. Przewyższenie to około 400 metrów jest więc co podchodzić. Poniżej znajdziecie tradycyjnie zapis trasy spaceru i liczne zdjęcia.
Warto dodać, że góry koło Pyrgi na Korfu, zwłaszcza te niższe są gęsto zalesione. Nie ma więc zbyt wielu punktów widokowych. Tych jest zdecydowanie więcej przy drogach. Tym razem chodzenie asfaltem miało więc swoje plusy.
Wakacje na Korfu rozpocząłem z przytupem. Mam nadzieję, że dalsza część urlopu będzie równie udana.