Góry Świętokrzyskie i Świętą Katarzynę odwiedziłem z powodów mocno towarzyskich. Jednak nie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie zaplanował spaceru. Wybór padł na Łysicę, czyli najwyższy szczyt tego pasma. Nie trzeba było nigdzie dojeżdżać, bo wejście na szlak znajdowało się tuż obok mojej bazy noclegowej. A spałem w obiekcie PTTK Jodełka. Pogoda nie była idealna, ale jak się okazało po drodze, dodała spacerowi uroku. Zatem plecak na plecy i w drogę.
Szlak na Łysicę zaczyna się niedaleko wyjazdu z miejscowości w kierunku na Kielce. Skręciłem więc z ulicy Kieleckiej w Klasztorną. Znajduje się tu niewielki parking, na którym pozostawienie auta jest bezpłatne. Przynajmniej było na przełomie lutego i marca 2025. Nie wiem, czy w sezonie nie są tu przypadkiem pobierane opłaty. Na większości parkingów przy szlakach, na których miałem okazję zostawiać auto, tak właśnie jest. Nie zdziwiłoby mnie to więc szczególnie. Jest to jednak najlepsze miejsce, żeby zostawić samochód, więc polecam.
Świętokrzyski Park Narodowy
Już kilkaset metrów od głównej ulicy zaczyna się teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Początek ma tu też fragment Głównego Szlaku Świętokrzyskiego im. Edmunda Massalskiego prowadzący na najwyższy szczyt pasma. Na mapie jest on oznaczony, chyba dla zmyłki, jako „na Łysicę”. 😉 Dobra. Kiedy suchara wpisu mamy już za sobą rozpocznijmy wędrówkę. Pierwszą atrakcją na szlaku jest sklepik z pamiątkami. Można tu kupić wszystko, co niezbędna weekendowemu turyście. Od magnesów okolicznościowych po koszulki z napisem „Zdobywca Łysicy”. Ja odpuściłem zakupy i ruszyłem pod górę.
Szlak na Łysicę ze Świętej Katarzyny
Początek drogi jest świetnie ogarnięty. Bruk kamienny tworzy fajny klimat. Już na początku znajdziecie pomnik Stefana Żeromskiego. Jest też monument upamiętniający mord, którego dokonali tu na lokalnej ludności Niemcy podczas II Wojny Światowej. O tym jednak trochę później.
Po około 100 metrach dotarłem do kasy Parku. Bilet kosztował 10 zł. Niestety nie w formie pamiątkowego bloczka, a zwykłego paragonu. Należy go zachować, bo może się przydać w razie kontroli. Czy takowe się zdarzają? Nie wiem. Ja nie trafiłem.
Źródło św. Franciszka
Dalej na niewielkiej polanie trafiłem na źródło. Nosi ono imię św. Franciszka od patrona znajdującej się nieopodal kapliczki. Legenda jego powstania nie jest jednak związana z tym katolickim świętym. Źródło jest zasilane łzami jednej z sióstr, które zgodnie z legendą niegdyś zamieszkiwały zamek na Łysicy. Całą legendę o źródełku znajdziecie na stronie Parku Legend, więc nie będę jej tu przytaczał.
Ciekawe jest to, że woda w źródle ma stałą temperaturę i nigdy nie zamarza.
Kaplica Św. Franciszka na stoku Łysicy
Tuż za źródełkiem stoi drewniana kapliczka. Jak wspomniałem wcześniej, jej patronem jest również św. Franciszek. Budynek świetnie komponuje się z otoczeniem bukowo-jodłowego lasu. Nic dziwnego, że to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Górach Świętokrzyskich.
Pierwsza kapliczka powstała tu już w połowie XVII wielu. Jej konstrukcja nie wytrzymała jednak próby czasu. Kiedy popadła w ruinę, na jej miejscu postawiono kolejną. Ta niestety również uległa płynącemu czasowi. Budynek, który można zobaczyć tu dzisiaj, powstał w XIX wieku.
Kapliczkę wewnątrz można zobaczyć jedynie przez kratę w drzwiach. A że w środku jest dość ciemno, widać niewiele. Mimo tego uwagę przyciąga ciekawy wystrój i ładnie rzeźbiony niewielki ołtarz.
Szlak na Łysicę – Góry Świętokrzyskie
Za kapliczką rozpoczyna się szlak na Łysicę. Z początku są drewniane schody i podesty, jednak na szczęście dość szybko się kończą.
Momentami jest tu dość stromo. Jednak są to tylko momenty. Idzie się wygodnie i bezpiecznie.
Po kilkuset metrach dotarłem do rozgałęzienia dróg. Na mapie ścieżka, która dochodzi z prawej strony, oznaczona jest jako Czosnkowa Droga. Ja skierowałem się zgodnie ze szlakiem w lewo. Miałem zamiar zdobyć szczyt, więc trzeba było iść pod górę. W międzyczasie zaczął lekko prószyć śnieg. Pojawiła się też słaba mgła, co dodało wędrówce sporo uroku.
Im wyżej, tym wędrówka stawała się trudniejsza. Jednak nie przez stromizny, a przez kamienie i głazy, których było coraz więcej.
Łysica – najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich
Kolejne kilkaset metrów wspinaczki i znalazłem się na szczycie Łysicy. Tutaj już kamieni jest bardzo dużo. Tworzą one jedną z największych ciekawostek Świętokrzyskiego Parku Narodowego, czyli gołoborze. To miejsce, gdzie kamieni jest tak dużo, że nie rośnie tu las.
Na szczycie znajduje się oczywiście jego oznaczenie. Można przybić sobie pieczątkę potwierdzającą zdobycie góry. Znajduje się ona tutaj nie bez powodu. Łysica to bowiem jeden z 28 szczytów tworzących tzw. Koronę Gór Polskich. Dodam, że Łysica w Górach Świętokrzyskich to najniższy klejnot koronny. Ma 612 m n.p.m.
Jest też krzyż postawiony tu w 2016 roku. Postawiony to może nie najlepsze słowo. Bardziej pasujące byłoby „wymieniony”. Obecny krzyż zastąpił bowiem ten, który umieszczono tu w 1930 roku.
Podelektowałem się chwilę sukcesem wśród innych zdobywców i ruszyłem dalej. Jak wiecie z moich poprzednich wpisów, nie przepadam za chodzenie tą samą drogą. Wymyśliłem więc kółko, żeby nie wracać po swoich śladach. Kolejnym przystankiem miała być przełęcz św. Mikołaja.
Z tej strony szczytu Łysicy szlak okazał się łagodniejszy. Po drodze natrafiłem na ciekawostkę. Są nią Skały Agaty. Okazuje się, że według najnowszych pomiarów są one wyższe niż leżący po zachodniej stronie góry wierzchołek. Do Skał Agaty nie można jednak dojść. Nie prowadzi tam oficjalny szlak, a jak wiecie, w parkach narodowych poruszanie się poza oznaczonymi szlakami jest zabronione.
Przełęcz Św. Mikołaja
Między szczytem Łysicy a przełączą Św. Mikołaja minąłem niewielką przełęcz Kakonińską. Nazwę nosi ona od pobliskiej miejscowości. Nie ma tu jednak nic specjalnie godnego uwagi. Więc bez zatrzymywania się po drodze dotarłam do kapliczki Św. Mikołaja.
Jak się okazało na miejscu, była ona okupowana przez wycieczkę szkolną. Nie jako obiekt do zwiedzania, a raczej miejsce na odpoczynek i posiłek. Wciąż trochę prószył śnieg, więc w sumie nic dziwnego. Nie było więc możliwości zerknięcia do środka. Kapliczka jest jeszcze mniejsza niż ta, którą widziałem w Świętej Katarzynie na początku szlaku.
Z przełęczy Św. Mikołaja ruszyłem w lewo i w dół czarnym szlakiem. Wiedzie ona do drogi św. Jakuba. Tutaj niewiele się działo, poza tym, że przestał padać śnieg i zrobiło się bardziej mokro.
Szlakiem dawnej kolejki wąskotorowej
Schodząc z Łysicy, dotarłem do szlaku oznaczonego na mapie dwojako. Jako „Droga Św. Jakuba” lub szlak „Na łysicę (czas w las)”. Skrzyżowanie szlaków nosi nazwę Trójkąt. To umowna nazwa stacji wąskotorówki Wola Szczygiełkowa. Z tablicy informacyjnej dowiedziałem się, że szlak ten powstał na trasie dawnej kolejki wąskotorowej Zagnańsk – Święty Krzyż. W tym miejscu tory zostały ułożone w formie trójkąta, co pozwalało na zawracanie pociągu.
Specyfikę nasypów kolejowych wykorzystano, tworząc tu fajną trasę rowerową. Jest tu bowiem płasko, prosto i wygodnie. Pogoda jednak nie nastrajała do jazdy na dwóch kołach, więc po drodze spotkałem tylko pieszych turystów. Jedyną pozostałością po dawnej kolejce są betonowe mosty, których na trasie jest kilka.
Budowę kolejki rozpoczęto w 1918 roku, a zakończono w 1924 roku. Później była jeszcze rozbudowywana w kilku kierunkach. Miała ona przede wszystkim służyć do transportu drewna, a później rudy żelaza. Wykorzystywano ja jednak również w celach turystycznych.
Miejscem, w którym kierunek szlaku się zmienia, jest tak zwany Słupski Weksel. Nazwa nie ma jednak nic wspólnego z długami i zastawami bankowym. Pochodzi z języka niemieckiego i oznacza zwrotnicę.
Stąd już prosta droga z powrotem do Świętej Katarzyny. Co ciekawe, podczas budowy tego odcinka natrafiono na dwa skarby. Jednym był depozyt srebrnych monet. Łącznie było ich kilka kilogramów i zostały podzielone pomiędzy pracowników budujących kolej. Drugim natomiast był miecz z XIII wieku i para ostróg. Obecnie można je podziwiać w Muzeum Wojska Polskiego.
Miejsce kaźni ludności
Szlakiem prowadzącym po trasie dawnej kolejki wąskotorowej dotarłem z powrotem do Świętej Katarzyny. Jednak po drodze trafiłem na miejsce, o którym wspominałem na początku wpisu. Niedaleko wejścia do Parku i szlaku na Łysicę znajdują się mogiły wymordowanych tu przez Niemców w czasie wojny mieszkańców Świętej Katarzyny. Miejsce jest zadbane i widać, że pamięć o tych tragicznych wydarzeniach jest wciąż kultywowana.
Szlak an Łysicę w Górach Świętokrzyskich – podsumowanie
Góry Świętokrzyskie nie są może zbyt okazałe. Nie ma tu tak spektakularnych widoków, jak choćby w Tatrach, czy Karkonoszach. Jednak moim zdaniem warto je odwiedzić. Szczególnie że nie są jakoś specjalnie wymagające i każdy weekendowy turysta powinien sobie na szlaku poradzić. Mój samotny spacer trwał prawie 4,5 godziny i przeszedłem w sumie ponad 12 km. Szlak na Łysicę był tylko na początku lekko pod górę. Później albo w dół, albo po płaskim. Atrakcją jest tu między innymi gołoborze. Można je spotkać co prawda też w innych miejscach, ale niezbyt często. Mi udało się to też na Ostrzycy na Pogórzu Kaczawskim. Choć tam ma ono pochodzenie wulkaniczne.
Bardzo ciekawa historia tego regionu na pewno jest dobrym pretekstem, żeby odwiedzić Góry Świętokrzyskie i zaliczyć szlak na Łysicę.