Spacer przez Levada do Alecrim to pierwsza wyprawa w góry Madery. Te najbardziej dla tej wyspy charakterystyczne. Pełne bujnej roślinności i fantastycznych widoków. Lekcja z odwiedzin półwyspu św. Wawryńca została odrobiona. Tym razem wstałem dużo wcześniej. Na miejsce startu dotarłem około ósmej rano. No i było tak, jak się spodziałem, parking prawie pusty natomiast całkiem pusty szlak.
Levada do Alecrim – jak dojechać i gdzie zaparkować.
Levada do Alecrim znajduje się w centralnej części zachodniej części wyspy. Wiem, karkołomne zdanie, ale nie bardzo potrafię to inaczej opisać. Najlepiej będzie, jeśli w tym miejscu wstawię mapę.
Dojazd zajął mi około pół godziny, choć bazę miałem na południowo wschodnim krańcu wyspy. Dygresja: Madera jest w sumie stosunkowo nieduża, więc wszędzie jest blisko. Z jednego jej krańca na drugi jedzie się najwyżej godzinę a odległość to około 50 km..
Już sam parking to miejsce, z którego rozpościera się piękny widok. Ja trafiłem na inwersję, więc oglądałem górskie krajobrazy oblane słońcem i otulone pierzyną chmur.
Lewada do Alecrim – wejście na szlak
Po zaparkowaniu auta ruszyłem w kierunku lewady. Drogę asfaltową, która prowadzi w dół do Rabacal, zostawiłem po lewej stronie. Tą drogą, jak się później okazało, będę wracał. Wszedłem na szlak oznaczony tabliczką s symbolem PR.6.2. Szalki kwalifikowane na Maderze od niedawna są płatne. Koszt dla jednej osoby to 3 Euro. Czasem przy wejściu na szlak stoi obsługa i można zapłacić tradycyjnie lub karta. Przy Levada do Alecrim jednak była tylko tablica z informacją, że należy uiścić opłatę on-line. Był kod QR, który przekierowywał na stronę płatności. Jak się jednak okazało, zarejestrowanie się na tej stronie mnie osobiście przerosło. Mimo kilkukrotnych prób, nie dałem rady i ruszyłem na szlak bez opłaty.
No i już po kilkudziesięciu metrach zobaczyłem pierwszą w moim życiu lewadę. Okazało się, że to nic spektakularnego. Po prostu betonowy kanał w którym płynie woda. Lewady na Maderze właśnie po to powstały. Chodziło o przetransportowanie wody z północy wyspy, gdzie było jej sporo, na suche południe. Zbudowanie tych kanałów pozwoliło na nawodnienie terenów upraw i dostarczenie wody pitnej ludziom.
Co ciekawe, konstrukcje takie, oczywiście bardziej prymitywne, zaczęły powstawać na Maderze już w XVI wieku. Obecnie całkowita ich długość w sumie to między 2100 a 3100 km. Także budowniczowie tych kanałów mieli sporo roboty. Początkowo były one drążone w skałach lub układane z drewna bądź bazaltowych kamieni. Kamiennych konstrukcji zostało już na Maderze niewiele. Jednak wciąż można je znaleźć. Obecnie są to konstrukcje betonowe. No i obecnie służą one również do zasilania elektrowni wodnych na wyspie.
Szlak przy lewadzie, czyli po płaskim
Szlak prowadził wzdłuż takiego kanału irygacyjnego. Miało to swój spory plus. Było płasko. Spacer więc nie wymagał praktycznie żadnego wysiłku.
Niestety bujna roślinność bardzo ograniczała widoki. Po drodze znalazłem zaledwie kilka miejsc, z których można było podziwiać okolicę. No a było co podziwiać. Góry, las, błękitne niebo i chmury poniżej. Jak z pocztówki.
No i w pewnym momencie wypadłem z butów. Okazało się, że w kanale z wodą żyją ryby. Chyba pstrągi, ale poprawcie mnie jeśli ktoś rozpozna. I to nie jakieś malutkie, ale całkiem spore. Muszą więc sobie dawać tu radę od dawna. Woda płynie dość wartko, więc zużywają sporo energii na utrzymanie się w miejscu.
Mniej więcej w połowie drogi do wodospadu na końcu szlaku trafiłem na ciekawe miejsce. Często widziałem je na witrynach biur podróży promujących lewady. To część kanału poprowadzona w dużym spadku. Obok niego, na górę prowadzą schody. Woda płynie tu bardzo wartko, tworząc spieniony nurt. No i sporo hałasu.
Przy stosunkowo nudnej trasie przy płaskiej Lewadzie do Alectrim, to miejsce wygląda spektakularnie.
Droga do wodospadu Lagoa do Lajeado
Szlak w kierunku wodospadu Lagoa do Lajeado był płaski do samego końca. 3,5 km jego długości zlecialo więc dość szybko. Po drodze minąłem skrzyżowanie szlaków. Przyda mi się ono jeszcze podczas wędrówki. Tym razem jednak je minąłem bez szczególnego zainteresowania,
Po drodze minąłem jeszcze kilka mostków nad lewadą. Właściwie to nie mostki a przepusty, które pozwalają nadmiarowi wody deszczowej nie zalewać samego kanału a przepłynąć ponad nim.
Wodospad Lagoa do Lajeado – cisza i spokój
Dojście do wodospadu zajęło mi niespełna godzinę. Tuż przy nim zaczyna się lewada. Można więc zobaczyć, jak woda jest pobierana z górskiego strumienia. Cały system jest dość zmyślny. Pozwala na odebranie części wody, a reszta płynie dalej jako strumień.
Sam wodospad Lagoa do Lajeado jest wyjątkowej urody. Nie jest może spektakularnie wielki, ale to właśnie jego duży plus. Na miejscu spotkałem jedną dziewczynę, która przed chwilą skończyła kąpiel. Szybko więc się ubrała i zniknęła. Zostałem sam na sam z tym miejscem.
Usiałem więc na kamieniu pod skałą i wsłuchiwałem się w kojący dźwięk płynącej wody. Wiem, brzmi trochę kiczowato. Jednak na miejscu nie było nic z kiczu. Jest za to cisza i spokój.
To właśnie wcześniejsza pobudka i wyjście na szlak z samego rana pozwoliło na cieszenie się tym miejscem w samotności. Kiedy już się powoli zbierałem, dotarli tu pierwsi turyści. Ruszyłem więc w drogę powrotną tym samym szlakiem, którym się tu dostałem. Dotarłem do rozdroża, o którym wspomniałem wcześniej i ruszyłem ścieżką w dół. Tutaj rozpoczął się szlak PR.6.3 prowadzący do Rabacal.
Szlak PR.6.3. – Vereda da Lagoa do Vento
Opuściłem lewadę, więc szlak się mocno zmienił. Już nie było płasko, a równą ścieżkę zastąpił szlak o typowo górskim charakterze.
Po drodze można lekko odbić i dotrzeć na punkt widokowy na szczycie Pico de Vento. No właśnie. Można, ale czy na pewno trzeba? Raczej nie. Ścieżka jest mocno zarośnięta i trzeba się przebijać między krzakami. No i widok nie porywa, choć jest ładnie. Ponadto ścieżka ta jest mało uczęszczana, więc jest przez turystów wykorzystywana jako toaleta. Jednym słowem, nic ciekawego.
Za to dużo ciekawsze miejsce znajduje się poniżej. Doszedłem bowiem do rozstaju dróg. Tutaj koniecznie skierujcie się w prawo do wodospadu Risco.
Wodospad Risco (Cascata do Risco) – jeden z symboli Madery
W tytule powyżej napisałem Wodospad Risco, choć właściwie do niego nie dotarłem. Stałem za to w miejscu, gdzie się zaczyna. Szlakiem PR.6.3 można bowiem dotrzeć do wodospadu znajdującego się powyżej, czyi Lagoa do Vento. To również okazały twór natury. Woda spada tu z kilkudziesięciu metrów, tworząc niewielkie jeziorko. To ono zasila strumień, który później zmienia się w wodospad Risco.
Miejsce jest bardzo kameralne i z pewnością nie przyciąga takich tłumów jak wodospad znajdujący się poniżej. No i nie jest wcale tak łatwo się tu dostać. Jednak tutaj spotkałem już kilkanaście osób. Podziwianie kaskady nie było więc tak magiczne, jak przy okazji Lagoa do Lajeado.
Następnie zszedłem jeszcze kawałek, żeby stanąć na szczycie wodospadu Risco. Do samej krawędzi oczywiście nie podchodziłem. To nie na mój lęk wysokości. Jednak byłem wystarczająco blisko, żeby w dole zobaczyć ludzi jak malutkie mróweczki na szlaku PR 6.
Spędziłem tam kilka minut i ruszyłem z powrotem pod górę szlakiem PR6.3. Po drodze miałem okazję znów zobaczyć kilka widoków na dolinę Rabacal.
Na końcu szlaku, tuż przed wyjściem na szosę asfaltową trafiłem Jeszcze na bardzo ciekawie wyglądający kawałek lasu. Drzewa wyglądają tu, jakby rosły nie do góry a w bok.
Levada do Alecrim – powrót na parking
Powrót na parking asfaltową drogą praktycznie bez historii. Po prostu wędrówka pod górę i mijanie sporych grup turystów. Było już koło południa, więc na szlak dotarło dużo więcej chętnych niż rano. Przy parkingu natomiast spotkałem niespodziankę. Na drodze i wśród samochodów pasło się kilka krów. Parking był już pełny po kokardę, więc zwolniłem miejsce i pojechałem zobaczyć baseny lawowe w Porto Moiz. Jednak to już zupełnie inna historia.
Levada do Alecrim – podsumowanie spaceru
Lewady to sposób na stosunkowo łatwe zwiedzanie Madery. Szlaki prowadzące przy kanałach są zwykle płaskie i bardzo łatwe. Tak też jest w przypadku Levada do Alecrim. Można nią przejść 3,5 km w jedną stronę i zobaczyć wodospad Lagoa do Lajeado. Ja jednak polecam w drodze powrotnej zejść na szlak PR 6.3 i dojść nim do Lagoa do Vento. Na pewno nie będziecie zawiedzeni. Minusem jest tu jednak powrót na górę asfaltem.
Mnie cała trasa zajęła prawie 5 godzin. Przeszedłem w tym czasie niespiesznie prawie 9 km. Nie jest to może zbyt okazałe osiągnięcie, ale sporo czasu spędziłem siedząc przy wodospadach. Zresztą, ja na szlaku nigdy się nie spieszę. Idę wolno, ale dokładnie, jak śpiewa Grupa na Swoim w jednej z piosenek.
Podobał Ci się wpis? Postaw mi wirtualną kawę.
A jeśli spotkamy się na szlaku, ja na pewno się zrewanżuję 😉

Zapis spaceru
Galeria zdjęć – Levada do Alecrim