Ostatnio miałem przyjemność być na fajnej imprezie w niższych partiach Karkonoszy. Nie byłbym sobą, gdybym nie skorzystał z okazji i nie ruszył choć na chwilę na szlak. Zerknąłem więc na mapę i znalazłem krótkie kółko, którym warto się przejść. Głównym celem była Kaplica Świętej Anny w Sosnówce. Na trasie znalazło się jednak jeszcze kilka ciekawych miejsc.
Wyruszyłem spod Domu Wczasowego o swojsko brzmiącej nazwie „Lubuszanin”. Znajduje się on na kompletnym odludziu w Sosnówce Górnej koło Karpacza. Można tam zostawić samochód. Jeśli nie nocujecie tutaj, parking kosztuje 5 zł. Jak na górskie warunki to całkiem niedrogo. Na przykład pod Wieżą Sky Walk w Świeradowie płaciliśmy ostatnio 30 zł. Do celu spaceru, czyli Kaplicy św. Anny, prowadzi stąd żółty szlak.
Pomnik przyrody – olbrzymi Klon
Od początku idziemy zwykłą, górską ścieżką między drzewami. Co chwilę wędrówkę urozmaica widok na Przedgórze Sudeckie. Po około 300 metrach docieramy do Restauracji „Gospoda przy Dobrym Źródle”. Przy niej znajdziecie małą ciekawostkę. No, może niezupełnie małą. Rośnie tu bowiem Klon – Jawor o największym w całych Karkonoszach obwodzie pnia. Potrzeba co najmniej trzech osób, żeby go objąć, bo to aż 460 cm.
To, że ten egzemplarz dorósł do tak pokaźnych rozmiarów, to nie lada wyczyn. Drewno z tego drzewa jest bowiem bardzo cenne i poszukiwane. Klon jest bardzo często używanym surowcem, chociażby w lutnictwie. Buduje się z niego między innymi gitary. Słynne skrzypce Stradivariusa były także wykonywane z klonowego drewna.
Kaplica Świętej Anny w Sosnówce
Tuż za budynkiem restauracji znajduje się kaplica, która była celem spaceru. Pierwsze wzmianki o znajdującym się tutaj „Kościółku Źródlanym” pochodzą już z ksiąg kościelnych z 1220 roku. Zapisy te świadczą o tym, że budowla istniała tutaj już co najmniej 8 lat wcześniej. Jak jednak wynika z badań archeologicznych, historia tego miejsca jest znacznie dłuższa.
Podobno pierwsza murowana kaplica miała tu powstać już w X wieku. To czyni ją najstarszym budynkiem murowanym w Polsce. Oczywiście jeśli wierzyć zapisom na tablicy znajdującej się przy budynku. Niestety, przeglądając sieć nie znalazłem potwierdzenia tej informacji.
Podstawowym budulcem świątyni jest kamień. Mury mają dość sporą grubość. Dochodzi ona do 1,7 metra. Owalny kształt budowli nawiązuje do Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Budowla była kilkukrotnie remontowana dzięki hojnym sponsorom. Obecny wygląd to efekt renowacji z 1719 roku. Kolejny ważny remont miał miejsce podczas trwania II Wojny Światowej. Wtedy to ówczesny właściciel terenu, na pamiątkę swoich poległych synów, sfinansował prace. W tym czasie też wyprowadzono „źródełko miłości” poza mury budynku.
Po wojnie budowla podupadła. Dopiero w ostatnich latach XX wieku miejscowi właściciele pensjonatów i hoteli założyli Społeczny Komitet Ratowania Kaplicy. W 2000 roku rozpoczęto prace remontowe. Wykonano je na tyle dobrze, że Kaplica św. Anny cieszy oko do dzisiaj. Niestety, w dużo gorszym stanie jest infrastruktura obok Kaplicy. Choćby zbutwiałe, drewniane ławki wymagają wymiany.
Źródełko Miłości przy Kaplicy Świętej Anny
Tuż obok Kaplicy św. Anny w Sosnówce znajduje się źródełko. Wcześniej znajdowało się ono wewnątrz budowli, jednak, jak wspomniałem wcześniej, zostało z niej wyprowadzone. Było ono znane okolicznej ludności jeszcze przed powstaniem tutaj Kaplicy. Nosi ono nazwę „Dobre Źródło„.
Wodzie z niego wypływającej przypisywano cudowne właściwości. Do dzisiaj funkcjonuje legenda z nią związana Ponoć, jeśli nabierze się płynu w usta i przebiegnie siedem razy dookoła kaplicy nie wypijając ani kropli, to wypowiedziane wtedy życzenie miłosne na pewno się spełni.
Niebieskim szlakiem po zboczach Grabowca
W sumie celem spaceru była Kaplica Świętej Anny. Jednak było mi trochę mało. Spojrzałem więc na mapę i pomyślałem, że zrobię małe kółko po zboczach Grabowca. Zachęcił mnie znajdujący się na mapie przy niebieskim trasie symbol górniczy oraz ruiny Prewentorium kawałek dalej. Ruszyłem więc pod górkę niebieskim szlakiem. Po przejściu około 500 metrów dotarłem do wejścia do dawnej sztolni Kraberstollen.
Wejście to jest obudowane blokami kamiennymi i wewnątrz obetonowane. Prawdopodobnie początkowo wydobywano tu kwarc lub magnetyt. W 1927 roku sztolnia została zaadaptowana na źródło wody.
Niestety, ponieważ nie planowałem dłuższego spaceru, nie byłem też przygotowany na eksplorację podziemi. Wszedłem jedynie tak głęboko, jak pozwalało na to światło dzienne, wpadające przez otwór wejściowy. Czyli nie głębiej niż 3 metry. Latarka w komórce niestety kompletnie nie sprawdza się w sztolniach. A jak zawsze powtarzam, bezpieczeństwo przede wszystkim.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie poszukał kilku informacji o tej sztolni. I po lekturze w sieci jeszcze bardziej pluję sobie w brodę, że nie byłem przygotowany na eksplorację podziemi. Sztolnia ma bowiem około 30 metrów długości. Na jej końcu znajduje się niewielka komora a w niej betonowy basen wypełniony wodą. W basenie tym widać ponoć zalany szyb prowadzący prawdopodobnie na niższe poziomy. Zdjęcia wskazują, że szyb jest konstrukcją współczesną, obetonowaną w formie kręgów i z metalowymi schodkami. Prawdopodobnie woda radonowa, pochodząca stąd, była wykorzystywana w znajdującym się niżej Prewentorium.
W latach 80. XX wieku intensywnie poszukiwano tu także skarbów. Podejrzewano bowiem, że na niższym poziomie podziemi zostało ukryte coś wartościowego. Mieli tego dokonać pozostający w pobliskim schronisku do ostatnich dni wojny żołnierze SS. Historia kończy się, tak jak większość tego typu legend. Nic cennego nie znaleziono.
Niebieskim szlakiem do ruin Prewentorium
Około 300 metrów dalej, przy czerwonym szlaku znajdują się ruiny Państwowego Prewentorium Dziecięcego „Górniak”. Powstało ono po wojnie i działało do lat 80. XX wieku. Budynek ten ma jednak dużo dłuższą historię. Do końca wojny funkcjonowało tu bowiem schronisko Bergfriedenbaude.
Otwarto je 1 kwietnia 1912 roku i od początku istnienia zyskało sporą popularność. A to dzięki ciekawej bryle budynku i doskonałej lokalizacji. Został on bowiem zaprojektowany w stylu tyrolskim. Okolica nie była wówczas zadrzewiona, więc z okien budowli można było podziwiać piękny widok. Począwszy od Rudaw Janowickich a na Śnieżce skończywszy.
Po zamknięciu Prewentorium grupa lokalnych pasjonatów i przewodników górskich chciała otworzyć na nowo schronisko. Niestety procedury przeciągały się niemiłosiernie. W międzyczasie (1992 rok) budynek spłonął, podpalony przez nieznanych sprawców. I tak, zamiast powrotu do chlubnych tradycji, mamy zarastające lasem ruiny.
Głównym Szlakiem Sudecki do Patelni
Nie, nie będziemy nic gotować, choć idziemy na Patelnię. Czerwonym szlakiem zaczynamy wspinaczkę w kierunku sporej, granitowej formacji skalnej o tej kulinarnie brzmiącej nazwie. Podejście jest dość strome, ale niezbyt długie. Po około 500 metrach docieramy na miejsce.
Od strony szlaku wydaje się, że wejście na szczyt jest trudne. Wręcz niemożliwe dla osób nieprzygotowanych alpinistycznie. Jednak po prawej stronie formacji biegnie ścieżka, która doprowadza nas do schodów prowadzących na górę. Jest trochę zarośnięta, ale wystarczy podejść bliżej skały, żeby na nią trafić. Tędy można spokojnie dostać się na płaski szczyt Patelni. Stąd też jej nazwa. Już od wieków była ona uważana za miejsce magiczne, gdzie kumuluje się energia.
Widok z góry jest bardzo fajny. Szczególnie ciekawie prezentują się dwa najbardziej charakterystyczne szczyty Rudaw Janowickich – dwie piersi. Mam na myśli oczywiście Sokolik Wielki i Krzyżną Górę.
Po chwili odpoczynku i obserwacji przepięknej okolicy wracam na czerwony szlak i idę dalej. Tuż przy szlaku po prawej stronie stoi bezimienna wieża skalna. Trochę dalej po lewej Ostra Skała.
Jeszcze tylko kawałek spaceru i docieram do Lubuszanina. Fajny spacer na chwilową ucieczkę od rzeczywistości i kilka ciekawych historii w tle.
Kaplica Świętej Anny w Sosnówce i atrakcje góry Grabowiec – podsumowanie spaceru
Nawet, kiedy nie planuję jakichś większych spacerów, zawsze znajdę powód, żeby ruszyć zad. Nie inaczej było i tym razem. Związany z imprezą towarzyską weekendowy pobyt w Lubuszaninie zakończył się bardzo przyjemnym spacerem po ciekawych miejscach. Szkoda, że nie miałem ze sobą światła. Wtedy mógłbym zajrzeć trochę głębiej pod ziemię.
Spacer w spokojnym tempie zajął mi niewiele ponad godzinę. Przeszedłem równo 3 kilometry. Oczywiście, okolica jest na tyle ciekawa, że można tu zaplanować spokojnie dłuższe wycieczki. Czerwonym szlakiem można na przykład dojść do Karpacza. Wracając żółtym zrobi się fajne kółko po górach o długości około 12 kilometrów. Poniżej propozycja dłuższej trasy oraz zapis mojego spaceru
Zapis trasy na Grabowcu
Podobał Ci się wpis? Postaw mi wirtualną kawę.
A jeśli spotkamy się na szlaku, ja na pewno się zrewanżuję 😉
Wybierasz się w Karkonosze? Zarezerwuj nocleg z Weekendowym Turystą i pomóż nam rozwijać bloga!
Planujesz urlop w Karkonoszach? Chcesz zobaczyć widoki z Patelni i Kaplicę Świętej Anny? Skorzystaj z Booking.com w celu rezerwacji noclegów. Rezerwując z naszego linka płacisz dokładnie tyle samo, a pomagasz nam w rozwoju bloga i przygotowaniu nowych, ciekawych materiałów.
Booking.com