W sumie wszystkie najciekawsze fragmenty mojej samotnej wyprawy do USA w czerwcu 2024 już opisałem. Czas więc na podsumowanie całości. Czy wyjazd do południowo zachodnich stanów USA to dobry pomysł? Na pewno! Czy w czerwcu? Niekoniecznie. Upał dawał mi się we znaki niemal przez cały czas. Za to widoki i miejsca, które miałem okazję zobaczyć, wynagrodziły wylany pot. Odwiedziłem cztery stany, spędzając w USA w sumie niemal trzy tygodnie. Nastawiłem się na tamtejszą przyrodę, więc unikałem miast. Jak wakacje w USA wyglądały z mojej perspektywy? Trochę poopowiadam.
Pomysł wyjazdu do USA pojawił się już kilka lat temu. Z różnych powodów był jednak odkładany. A że w życiu mi się trochę zamieszało, postanowiłem w końcu ten plan zrealizować. Jak się okazało, nie jest to takie trudne.
Rejestracja ESTA przed wycieczką do USA
Obecnie, żeby wyjechać do Stanów nie potrzeba już wizy. Wystarczy rejestracja w systemie elektronicznym ESTA. Sam proces jest stosunkowo prosty. Potrzebny jest jedynie paszport, którego będziemy używać podczas podróży. Koszt takiej przyjemności to 21 dolarów. Znacznie miej, niż trzeba było zapłacić za wizę. No i mniej problematycznie. Zarejestrować muszą się wszyscy podróżni. Nawet dzieci. Niestety zniżek dla małolatów nie ma.
W ciągu 24 godzin otrzymacie potwierdzenie rejestracji i dokument potwierdzający zgodę na wjazd do USA. Trzeba go wydrukować i zabrać ze sobą. Na granicy urzędnik sprawdzi okazaną przez Was papierową wersję. Posiadanie akceptacji z systemu ESTA nie gwarantuje jednak wjazdu do USA. Warto mieć przy sobie też powrotny bilet lotniczy. Może on przekonać urzędnika imigracyjnego, że nie planujecie pozostać w Stanach na dłużej.
Wylot do USA z Okęcia
Nasz narodowy przewoźnik oferuje loty bezpośrednie do Miami, Nowego Jorku, Chicago i Los Angeles. Ja wybrałem to ostatnie lotnisko i klasę Economy Premium. Czy warto? Przelot był sporo droższy. W obie strony to ok. 6000 zł. W klasie ekonomicznej na ten lot bilety kosztowały ok. 3700 zł. Klasa Biznes to już wydatek dużo większy. Ok. 11 000 zł. W zamian dostałem wygodniejszy fotel z większą ilością miejsca. W rzędzie były 3, a nie 4 fotele, jak w niższej klasie. Posiłki były serwowane na porcelanowej zastawie i dostaliśmy powitalnego drinka. Szału nie było, ale dramatu też nie. Mam wrażenie, że cena adekwatna do jakości.
Leciałem już Dreamlinerem do Tajlandii i podróż trwała podobnie. Wtedy w klasie ekonomicznej i też jakoś przeżyłem. Można więc trochę zaoszczędzić. Jeśli wybieracie się w kilka osób, to nawet całkiem sporo. Ja niestety miałem tego pecha, że mój lot był opóźniony o prawie trzy godziny. Za mało, żeby dostać odszkodowanie za opóźnienie, ale i tak wystarczyło, żeby prawie zejść z nudów… Także na Okęciu niemal zapuściłem korzenie. 😉
Wypożyczenie samochodu – spoób na podróżowanie po USA
Po Stanach można poruszać się w różny sposób. Ja wybrałem wynajem auta. Skorzystałem w tym celu z jednego z pośredników, a konkretnie wyszukiwarki Discovercars. Zwykle w ten sposób można zapłacić trochę mniej niż bezpośrednio w wypożyczalni. Kierowałem się ocenami i wybrałem sieć Sixt.
Dostałem całkiem fajne autko. Mini Countryman. Miało przejechane około 10 000 mil, więc było praktycznie nowe. Sam przejechałem nim w trzy tygodnie kolejne 10 000 mil. Jak się okazało w trakcie wycieczki, auto upomniało się o wymianę oleju. Na szczęście byłem wtedy w okolicy Las Vegas. Podjechałem więc na lotnisko i w wypożyczalni bez problemu wymienili mi samochód na inny egzemplarz tej samej marki. Tak więc wyprawę rozpocząłem pojazdem czarnym, a zakończyłem białym.
Do wynajmu niezbędna jest karta kredytowa (debetowa może nie być honorowana) paszport i prawo jazdy. Nie było wymagane prawko międzynarodowe, choć profilaktycznie miałem takowe przygotowane. Sama procedura wynajmu przebiegła dość sprawnie. Zainwestowałem również w dodatkowe ubezpieczenie. Nie jest ono co prawda konieczne, ale w ten sposób uniknąłem zablokowania depozytu na karcie.
Ponadto wykupienie ubezpieczenia bezpośrednio w wypożyczalni, a nie u pośrednika ma jeszcze jedną zaletę. W tej wersji, w razie czego to wypożyczalnia załatwia sprawę z ubezpieczycielem i was praktycznie nic nie obchodzi. Jeśli skorzystacie z pośrednika, wypożyczalnia was obciąży kosztami ewentualnych napraw. Natomiast wy dopiero później będziecie mogli dochodzić zwrotu poniesionych nakładów u ubezpieczyciela. Czy warto tak robić? Ja uznałem, że nie warto.
Noclegi
Planując noclegi, używałem apki Booking.com. Znalazłem całkiem fajne miejscówki. W większości z nich meldowałem się samodzielnie, za pomocą skrzynki na kod z kluczem. Raz zdarzył mi się lekki stres, bo kod dosłano mi mailem dopiero w dniu przyjazdu. Na szczęściu udało mi się znaleźć darmowe wi-fi i mogłem go odczytać. Wszędzie była klimatyzacja, która w tych warunkach jest koniecznością.
Link do bookingu jest moim linkiem afiliacyjnym. Jeśli zarezerwujecie nocleg po kliknięciu go, otrzymam niewielką prowizję. Będzie to miły upominek, który przeznaczę na rozwój bloga :). Z góry dziękuję!
Podróż do USA – Tankowanie auta w Stanach
Na stacjach benzynowych w USA obowiązują dwie ceny. Jeśli płacisz gotówką, jest taniej niż przy płatności kartą. Procedura jednak jest bardziej upierdliwa. Trzeba pójść do kasy, zadeklarować, ile się chce zapłacić i tyle gotówki zostawić u kasjera. Ten odblokowuje dystrybutor i można zatankować auto. Jeśli zmieściło się w baku mniej, niż zakładałeś, to musisz znów wrócić do kasy i odebrać różnicę.
Dużo prostszym jest tankowanie w automatycznych dystrybutorach. Wystarczy włożyć do takiego urządzenia kartę kredytową. Po jej zaakceptowaniu należy wybrać rodzaj paliwa i zatankować. Po zakończeniu procesu wystarczy odłożyć pistolet na miejsce. Dystrybutor automatycznie pobierze z naszego konta należność. Warto, żeby była to karta kredytowa. Choć na jednej ze stacji miałem nietypową przygodę. Konkretnie na Esso pomiędzy Williams a Wielkim Kanionem. Dystrybutor odrzucił kartę kredytową, a przyjął debetową.
Warto zwrócić uwagę na jedną, ważną różnicę pomiędzy dystrybutorami w USA i Polsce. U nas pistolety do diesla są czarne a do benzyny zielone. W USA jest odwrotnie. Ropa ma zielony pistolet a benzyna czarny. Dobrze jest zwrócić na to uwagę, bo pomyłka może spowodować poważne problemy.
Czy rzeczywiście paliwo w USA jest tak tanie, jak się mówi? To zależy od stanu. W Kalifornii na przykład galon (około 4,7 litra) kosztował około 4,5 dolara. Czyli w przeliczeniu na złotówki około 4,20 zł. W Arizonie, Nevadzie, czy Utah już tylko około 3-3,5 dolara. Czyli w przeliczeniu na złotówki około 3,50 zł. Tak czy inaczej, sporo taniej niż u nas.
Wakacje w Stanach – Podróżowanie samochodem po USA
W USA obowiązują podobne przepisy ruchu drogowego do tych znanych z Polski. Kilka rzeczy mnie jednak zaskoczyło. Pierwsza z nich to niemal całkowity brak znaków drogowych w naszym ich rozumieniu. Oczywiście, znaki są, tyle, że nie ma na nich symboli, a wszystko jest napisane. Oczywiście po angielsku, więc znajomość tego języka się bardzo przydaje. Jednak to w USA raczej nie powinno być zaskoczeniem.
Druga ciekawostka to skrzyżowania równorzędne, na których przy każdej z dochodzących do nich ulic stoi znak stop. Czyli jeśli krzyżują się dwie drogi, to są cztery stopy. Być może zbyt krótko jeździłem po amerykańskich drogach, ale nie ogarnąłem prawidłowości, która na takich skrzyżowaniach obowiązuje. Kto ma pierwszeństwo, a kto kogo powinien puścić? Nie mam pojęcia. Miałem przyjemność jechać na zawody konne w stylu western jako pasażer i spytałem kobiety, która mnie wiozła, o co chodzi. No i tu zaskoczenie. Okazało się, że ona też nie wiedziała. Coś tam na kursie na prawko było, ale ona nie pamięta. Z reguły to wszyscy są dla siebie mili i puszczają się nawzajem. Myślę, że taka reguła w polskich realiach by się jednak nie sprawdziła.
Wakacje w USA – Parki Narodowe
Moim głównym celem w Stanach były tamtejsze parki narodowe. Na południowo zachodnim wybrzeżu jest ich w sumie najwięcej. Oczywiście, nie wszystkie udało mi się odwiedzić, ale i tak wspomnienia mam do końca życia. Odwiedziłem Yosemite, Park Sekwoi, Pinnacles, Wielki Kanion, Bryce Canyon i Zion. no i w każdym było coś WOW!
Wstęp do parków jest płatny. Warto kupić Annual Pass, czyli bilet całoroczny. Można sporo zaoszczędzić. Jednorazowy bilet w 2024 roku kosztował bowiem 35 dolarów, natomiast całoroczny 80. Jak łatwo policzyć, już przy trzecim parki inwestycja się zwraca. Co ciekawe taka wejściówka obowiązuje na jedne samochód bez względu na liczbę pasażerów. Jeśli natomiast wędrujecie na przykład na piechotę, jest ważna dla 4 osób. Aktualne informacje o wejściówkach do Parków Narodowych znajdziecie pod tym linkiem.
Roczna wejściówka ma formę plastikowej karty podobnej do kredytowej. Przy zakupie należy się na niej podpisać. Ważne, żeby był to podpis taki sam, jak ten w paszporcie. Wejściówka jest bowiem każdorazowo kontrolowana i wraz z nią należy okazać paszport. Podpis musi się zgadzać.
Jedzenie w USA
Pierwszy posiłek w USA zjadłem w sieciówce Denny’s. Jajecznica, coś, co przypominało zapieczone starte ziemniaki, kiełbaski i boczek, oraz pieczywo tostowe. Całość tworzyło zestaw o nazwie „All American Slam”. Na pierwszy kęs ameryki wydało się całkiem fajnym pomysłem. I rzeczywiście, złe nie było. Do tego kawa z dzbanka z dolewką do woli, czyli tak jak na filmach.
Dalej bywało różnie. Niestety, w sieciówkach fast food jedzenie jest jeszcze gorszej jakości, niż w naszych wersjach tych samych restauracji. Wszystko ocieka tłuszczem i jest po prostu niejadalne. Podobno światowej sławy pastrami okazało się ociekającą tłuszczem kanapką. W Taco Bell też wszystko pływało w tłuszczu.
Za to we w miarę porządnych restauracjach to już zupełnie inna bajka. Zdecydowanie polecam wołowinę. Miłośnicy steków na pewno będą zachwyceni. W Polsce nigdy nie jadłem tak dobrze smakujących steków. I to jeden z nielicznych rodzajów jedzenia, który w USA jest w podobnej do Polski cenie.
W jednym z miejsc noclegowych miałem do dyspozycji grill gazowy. Kupiłem więc w sklepie surowe mięso i przygotowałem sam obiad. Steki były smażone prawie bez przypraw, a mimo tego smakowały wybornie.
W sklepach jedzenie też jest sporo droższe niż w Polsce. Warto się więc na to przygotować. No ale coś trzeba jeść. W większych marketach jest mnóstwo gotowego jedzenia. Nawet takiego przygotowywanego na świeżo. Można więc coś dobrego znaleźć.
Ludzie w Stanach
Przez większość wakacji w USA nie miałem zbyt dużego kontaktu z lokalsami. W pierwszym miejscu noclegowym mieszkałem w pokoju w prywatnym domu. Właściciele byli bardzo mili, ale przez większość czasu nie było ich na miejscu. W pozostałych noclegach klucze znajdowałem w skrzynkach przy drzwiach. Jak dla mnie, czyli lekkiego introwertyka, było to całkiem spoko.
Ponieważ pobyt na Dzikim Zachodzie miałem zaplanowany na trzy tygodnie, postanowiłem ostatnie parę dni spędzić dość nietypowo. Znalazłem pokój w domu, który mieścił się przy stajni rekreacyjnej. A że od ponad 25 lat jeżdżę konno i obecnie uczę się jazdy w stylu western, zaplanowałem kilka treningów. Na miejsce dotarłem dość późno i po rozlokowaniu się poszedłem zobaczyć konie. Było już ciemno i ktoś jeździł małym traktorkiem, rozwożąc jedzenie dla zwierzaków. Zaoferowałem pomoc i moja oferta została przyjęta. Okazało się, że to właścicielka stajni, Linda.
Umówiłem się więc na jazdę. Następnego wieczoru również pomagałem przy karmieniu i miałem okazję trochę pogadać o koniach, westernie i życiu. Linda pokazała mi kiełzna, jakich używa. Dostałem też fajny komplement dotyczący moich umiejętności jeździeckich.
Okazało się, że w sobotę na pobliskim ranczo organizowane były rodzinne zawody. Ekipa na co dzień trenująca w „mojej” stajni wybierała się na nie. No i zostałem zaproszony. Zawody były dla dzieciaków i młodzieży w konkurencji barel race. To konkurencja szybkościowa, która polega na jak najszybszym pokonaniu toru pomiędzy stawionymi beczkami.
Nawet fajnie to wyglądało, choć poziom nie był zbyt wysoki. Natomiast bardzo podobało mi się, jak ludzie są ze sobą zgrani. Atmosfera była piknikowa. Rozkładane fotele, duży, wspólny namiot przeciwsłoneczny i wielkie, przenośne lodówki. Czyli tak, jak na amerykańskich filmach. Tyle, że w filmach najczęściej z takich lodówek wyciąga się zimne piwo. Tym, razem nie było w ogóle alkoholu. Woda i inne napoje, kanapki i przekąski. Bawiłem się wyśmienicie mimo upału. I czułem się jak „swój”.
Wakacje w USA na własną rękę – podsumowanie wyprawy
Wakacje w Stanach to fajny pomysł. Południowy – zachód to fajny pomysł. Parki narodowe to świetny pomysł. Czerwiec to bardzo zły pomysł. Wyprawa za ocean to była fantastyczna przygoda. Zobaczyłem niesamowite miejsca i przeżyłem sporo fajnych emocji. Wspomnienia zostaną na pewno do końca życia. Niestety wybierając czerwiec, popełniłem największy błąd. Jedynie w części Utah pogoda była znośna. Zwykle panował jednak kosmiczny upał, który często przekraczał 40 stopni w cieniu. Także okrycie głowy, krem z filtrem i duuuuużo wody, to wyposażenie obowiązkowe na wyprawy w teren.