Miłośnikom historii II Wojny Światowej Peenemünde kojarzy się jednoznacznie. Pod tajemniczą nazwą Zakłady Doświadczalne krył się tajny ośrodek badania nad bronią rakietową. To tutaj powstawały projekty i pierwsze prototypy rakiet znanych jako V-1 i V-2. Ośrodek pełni obecnie funkcję Muzeum Historyczno-Technicznego, gdzie można poznać historię niemieckich badań nad technologią rakietową. Można też poznać powojenne losy naukowców zajmujących się tym zagadnieniem. Moją wizytę w muzeum opiszę w oddzielnym poście. Jednak tym razem chciałbym Was zabrać do pobliskiego port na krótki spacer. Jego celem jest U-boot w Peenemünde.
Zawsze bardzo interesowały mnie okręty podwodne. Szczególnie te biorące udział w wojnie na Atlantyku w trakcie II Wojny Światowej. Moim marzeniem, które z pewnością wkrótce uda się zrealizować jest odwiedzenie jedynego zachowanego U-Boota typu VII o numerze taktycznym U-995. Znajduje się on w Laboe, w północnej części Niemiec, niedaleko Kilonii i funkcjonuje jako muzeum. Jednak ze względu na sporą odległość to plan na przyszłość. Kiedy więc dowiedziałem się, że koło Pennemunde znajduje się okręt podwodny, który można zwiedzić, nie zastanawiałem się ani chwili.
Cumujący przy nabrzeżu w Pennemunde okręt jest jednak sporo młodszy od U-995. Tak naprawdę to jeden z reliktów Zimnej Wojny. Mam na myśli radziecką łódź podwodną typu 651. W czasach Związku Radzieckiego okręt nosił nazwę K-24, a następnie B-124. W terminologii NATO okręty tego typu nosiły kryptonim Juliett. Obecnie na jego kiosku wymalowano symbol U-461.
U-461 – historia okrętu podwodnego
Związek Radziecki w 1955 roku rozpoczął prace nad pociskiem manewrującym, zdolnym do przenoszenia broni atomowej. Efektem tych działań był pocisk P-5. Broń ta mogła razić cele z odległości do 500 km. Celność nie była zbyt wielka, bo wynosiła około 8 km. Jednak przy zastosowaniu ładunku nuklearnego nie było to zbyt wielkim problemem. Problemem było natomiast przetransportowanie pocisku na odległość umożliwiającą dosięgnięcie celów na terenie wrogich państw. Głownie chodziło oczywiście o wybrzeże USA. Do tego celu przystosowane zostały okręty podwodne. Były wśród nich właśnie okręty typu 651.
Posiadały one dwie wyrzutnie rakiet. Ich wadą było to, że mogły ich używać jedynie w wynurzeniu. Co ciekawe, pomimo tego, że okręty zostały zaprojektowane do przenoszenia pocisków P-5, w praktyce nigdy zostały w nie uzbrojone. Posiadały one za to na uzbrojeniu pociski przeciwokrętowe P-6.
Plany budowy dużej floty
Plan budowy okrętów typu 651 powstał w 1956 roku. Już w 1963 do służby trafił pierwszy z wyprodukowanych 16 egzemplarzy. Okręty tego typu posiadały napęd dieslowski oraz elektryczny. Były to największe jednostki o napędzie konwencjonalnym zbudowane w ZSRR. Plany były zdecydowanie bardziej ambitne. Miało bowiem powstać aż 72 takie okrętów. Jednak rozwój techniki sprawił, że plany zmieniono. Zaczęły bowiem powstawać znacznie bardziej rozwinięte technicznie okręty podwodne o napędzie atomowym. Budowę okrętów podwodnych typu 651 zakończono więc ostatecznie w 1968 roku.
U-boot znajdujący się Peenemünde został zbudowany na początku lat 60. Do służby wcielono go 1965 roku. Dzięki wymyślonemu podczas II Wojny Światowej systemowi chrap, okręt mógł poruszać się w niewielkim zanurzeniu, korzystając z silników diesla. Była to głębokość około 8 metrów. Chrapy doprowadzały do silnika powietrze niezbędne do jego pracy. Odprowadzały też na zewnątrz spaliny. Dzięki temu okręt pozostawał trudniejszy do wykrycia, a jednocześnie mógł przemieszczać się na większe odległości.
Jednostki klasy Juliett zostały wycofane ze służby na początku lat osiemdziesiątych. Jednak w 1985 roku sześć z nich wróciło do marynarki. Nie na długo jednak. W 1988 roku zostały na stałe przeniesione do rezerwy, a następnie ostatecznie wycofane z eksploatacji.
Znajdujący się w Peenemünde u-boot został tu przetransportowany w 1989 roku. Następnie przystosowano go i udostępniono do zwiedzania.
U-461 – parking, bilety
Ja miałem auto zaparkowane na pierwszym parkingu przy Muzeum Historyczno-Technicznym. Tam zapłaciłem 1 Euro za godzinę. Jednak po drodze z muzeum do portu okazało się, że tu również jest parking. Tyle że ten w okresie zimowym jest bezpłatny. Od listopada do marca można więc zostawić tu samochód bez opłat.
Zwiedzanie okrętu podwodnego zaczynamy od zakupu biletu w kasie. W lutym 2023 roku kosztował on mnie 7 Euro. Są też bilety ulgowe, zdaje się po 4 Euro. Kasa znajduje się przy samym wejściu na pokład.
Zwiedzanie U-Boota w Peenemünde
Zwiedzanie zaczynamy od przedniego przedziału torpedowego. Jest tu sześć wyrzutni. Niestety nie można podejść za blisko. Na kojach manekiny marynarzy.
Dalej przechodzimy przez kolejne przedziału okrętu. Kolejnym jest przedział, w którym znajdują się baterie. To one umożliwiają poruszanie się okrętu pod wodą.
Są tu także kajuty oficerskie i messa oficerska. Nawet wyżsi rangą marynarze nie mieli na takim okręcie zbytnich wygód.
Dalsza część zwiedzania u-461
Przedział trzeci to kajuta kapitana i stanowisko radiooperatora. Znajdują się tutaj także peryskop i część urządzeń sterujących.
W czwartym przedziale znajduje się stanowisko nasłuchowe i radiowe. Stąd też kierowano okrętem. Przyznam, że plątanina rur, kabli i masa zaworów robi wrażenie. Jak ktoś mógł się w tym połapać? Nie mam pojęcia. Pewnie dlatego wśród załogi obowiązywała wąska specjalizacja.
Piąty przedział umożliwiał kontrolę nad napędem okrętu. Znajdowały się tu także pomieszczenia bytowe, takie jak prysznic czy toaleta. W kambuzie natomiast posiłki spożywali szeregowi marynarze.
W szóstym przedziale znajduje się maszynownia. Tutaj znajdują się silniki Diesla napędzające okręt na powierzchni. Stąd na zewnątrz okrętu były wyprowadzone chrapy. To one zapewniały powietrze niezbędne do poruszania się w niewielkim zanurzeniu na silnikach Diesla.
W kolejnym przedziale maszynowym znajduje się silnik elektryczny. Dzięki niemu można było pozostać i poruszać się w zanurzeniu. Tutaj także składowano żywność wymagającą niskiej temperatury.
W ostatnim przedziale znajdują się cztery tylne wyrzutnie torpedowe. Wrażenie robią podwieszone na łańcuchach zapasowe torpedy.
Tutaj też kończymy zwiedzanie. Po stromych schodach wychodzimy z kadłuba sztywnego i kierujemy się do wyjścia. Warto jednak rozejrzeć się jeszcze dookoła. Znajdziecie tu bowiem sporej wielkości baterie butli na sprężone powietrze. To dzięki nim okręt mógł się wynurzyć. Za ich pomocą bowiem wypychano ze zbiorników balastowych wodę.
Pomiędzy przedziałami poruszamy się przez okrągłe drzwi. Czasem jest dość ciasno. Ja chodziłem z plecakiem. I choć nie był on specjalnie duży, to i tak trochę utrudniał przechodzenie przez drzwi w grodziach. Warto więc zostawić plecaki w samochodzie. Dobrym pomysłem jest za to zabranie latarki. Można wtedy zajrzeć w zakamarki, które nie są zbyt dobrze oświetlone. A takich na U-461 nie brakuje.
U-boot w Peenemünde U-461 – podsumowanie zwiedzania
Odwiedzając Muzeum Historyczno-Techniczne w Pennemunde zdecydowanie warto poświęcić dodatkową godzinkę i udać się do pobliskiego portu. Radziecka łódź podwodna klasy Juliett to świetna lekcja trochę nowszej historii. Dzięki zwiedzaniu okrętu można, choć w przybliżeniu wyobrazić sobie, jak trudne było życie w tych żelaznych trumnach.
Zwiedzanie jest samodzielne, więc brakuje szerszych opisów tego, na co się patrzy. W tej masie różnych urządzeń trudno czasem domyślić się ich przeznaczenia. Przydałby się jakiś przewodnik w kilku językach. Szczytem luksusu byłby audioprzewodnik. Z takiego urządzenia można skorzystać w pobliskim muzeum i jest to niezwykle praktyczne rozwiązanie. Szkoda, że nikt na takie pomysł nie wpadł.
Zwiedzenie U-461 polecam nie tylko miłośnikom historii i wojny podwodnej.
U-boot w Peenemünde U-461 – gdzie znaleźć
Podobał Ci się wpis? Postaw mi wirtualną kawę.
A jeśli spotkamy się na szlaku, ja na pewno się zrewanżuję 😉
Planujesz zwiedzić U-461 i pobliskie muzeum? Zarezerwuj nocleg z Weekendowym Turystą i pomóż nam rozwijać bloga!
Planujesz wypoczynek w okolicy Peenemünde? Chcesz zdobyć U461? Skorzystaj z Booking.com w celu rezerwacji noclegów. Rezerwując z naszego linka płacisz dokładnie tyle samo, a pomagasz nam w rozwoju bloga i przygotowaniu nowych, ciekawych materiałów.
Booking.com