Wypad do Świnoujścia ogarnął się spontanicznie. Po śniadaniu w niedzielę zapakowaliśmy się do auta i w drogę. Niestety nie cały odcinek S3 jest gotowy. Do Szczecina dojechaliśmy szybko, ale dalej już niestety jechało się gorzej. W sumie trasę z Zielonej Góry pokonaliśmy w niecałe trzy i pół godziny. Ale cóż. Jeśli brakuje jodu… A tak na poważnie. Świnoujście zimą? Co można tam robić, kiedy temperatura morza nie zachęca do kąpieli? Mam dla Was kilka propozycji.
Auto zostawiliśmy na parkingu przy ulicy Uzdrowiskowej. Okazało się, że to jedno z najdroższych parkowań w moim życiu. Za około 6 godzin postoju zapłaciłem bowiem 84 zł. Słyszałem o niezwykłej góralskiej pazerności na dudki, ale takich cen nie ma chyba nawet w centrum Zakopanego. Jednak cóż. Pewnie moja wina. Mogłem sprawdzić koszt pozostawienia auta wcześniej. Nie piszę tego, żeby wylewać żale. Po prostu uważajcie, bo może być drogo.
Plaża w Świnoujściu
Z parkingu pierwsze kroki skierowaliśmy na plażę. Jest szeroka, bo miejscami osiąga nawet 70 metrów. Piękny, żółty piasek zachęca do leżakowania. Niestety temperatura nie. Znów trochę nie doceniłem pogody. W góry na pewno ubrałbym się cieplej, ale nad morze? Jak można się było spodziewać, wiatr szybko przeniknął moją lekką, jesienną kurtkę. Pomimo tego, że temperatura oscylowała w okolicy zera, odczucie chłodu było znacznie silniejsze.
Zdziwiła mnie za to ilość spacerowiczów. Pomimo przejmującego chłodu na plaży było sporo ludzi. No może nie jakieś dzikie tłumy, ale na pewno więcej, niż się spodziewałem.
Warto dodać, że plaża miejska w Świnoujściu otrzymała aż szesnaście razy z rzędu wyróżnienie „Błękitna Flaga”. To międzynarodowy certyfikat przyznawany plażom, które spełniają bardzo wyśrubowane wymogi. Oceniane są między innymi czystość wody i brzegu, bezpieczeństwo czy udogodnienia dla osób z niepełnosprawnościami.
Stawa Młyny – symbol Świnoujścia
Ruszyliśmy w prawo w kierunku zachodniego falochronu osłaniającego wejście do portu. Na jego końcu znajduje się jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Świnoujścia. Mam na myśli Stawę Młyny. Cytując Wikipedię stawa to „znak nawigacyjny lub sygnalizacyjny umieszczony na brzegu, lub w morzu w sposób stały, tzn. wbity w dno bez użycia kotwicy”. W tym przypadku jest to pomalowana na biało budowla przypominająca wiatrak.
Pierwsza stawa powstała w tym miejscu już w 1974 roku. Od tego czasu była kilkukrotnie modernizowana, aż zyskała obecny kształt. Budynek ma za sobą nawet epizod filmowy. Służył bowiem za scenerię filmu „Latarnik” z 1976 roku. Wiatrak ma też swoją legendę. Znajdziecie ją w Wikipedii.
Fort Zachodni w Świnoujściu
Idąc od strony morza w kierunku centrum miasta wzdłuż rzeki Świny, docieramy do miejsca związanego z militarną przeszłością Świnoujścia. Mam na myśli Fort Zachodni. To część umocnień, mających za zadanie chronić wejście do portu. Obiekt powstał w połowie XIX wieku. Początkowo była to niewielka reduta artyleryjska. Jednak w latach 70. i 80. XIX wieku rozbudowano ją do sporych rozmiarów twierdzy.
Obiekt był wykorzystywany podczas I i II Wojny Światowej przez Niemców. Po wojnie przejęli go Rosjanie. Dokonano kolejnej przebudowy i dobudowano trzy bunkry z na których zamontowano armaty. Jednak ze względu na słabą jakość prac budowlanych, pod wpływem wystrzałów mury zaczęły pękać. Między innymi dlatego wycofano stąd wojsko.
Następnie podziemia fortu służyły miejscowemu PSS Społem jako magazyn warzyw i owoców. Dopiero w XXI wieku pomyślano o tym, żeby wykorzystać Fort Zachodni jako atrakcję turystyczną. W czerwcu 2004 roku pierwsi zwiedzający mogli zapoznać się z historią tego miejsca.
Zwiedzanie Fortu Zachodniego
Zwiedzanie Twierdzy Zachodniej w Świnoujściu może potrwać około godziny. Jeśli chcielibyście przeczytać wszystkie tablice informacyjne, które znajdują się w obiekcie, myślę, że znacznie dłużej. Fortyfikacja jest częściowo otoczona fosą i można ją obejść. Szczerze powiedziawszy, z zewnątrz nie wygląda na taką dużą. Dopiero po wejściu do środka okazało się, że jest tu sporo zakamarków, które warto odwiedzić.
Nad całością góruje wieża kierowania ogniem. Obecnie jest niemal pusta. Jedynym wyposażeniem, które tu pozostał, jest stary hydrofor.
Widok z góry też nie powala. Okazuje się, że drzewa między fortem a morzem wyrosły tak bardzo, że widać stąd tylko ich korony. Warto zwrócić uwagę na buki rosnące za fosą. Mają one dziwne kształty. Wyglądają, jakby były przycięte tak, żeby nie rosnąć w górę i nie zasłaniać widoku na wejście do portu.
Można zobaczyć też pozostałości po stanowiska artyleryjskich. Pozostały tylko miejsca, w których zamontowane były działa. Niestety samych armat już tu nie ma.
Pani sprzedająca bilety zasugerowała, żeby najpierw obejść teren zgodnie z oznaczeniami, a następnie zobaczyć wnętrze muzeum. Tak też zrobiliśmy. Na zewnątrz znajduje się też spora ekspozycja sprzętu wojskowego. Szczególnie tego, związanego z marynarką wojenną. Są między innymi miny morskie i torpeda.
Wewnątrz budynku muzeum znajdziecie sporo ciekawych eksponatów. Zarówno historycznych, jak i trochę bardziej współczesnych. Na pierwszym planie znajduje się destrukt niemieckiej torpedy parogazowej G7a. Takiej broni używały u-booty na początku II Wojny Światowej.
Jest też sporo uzbrojenia i umundurowania. Część z eksponatów została znaleziona w obiektach twierdzy podczas jej rekonstrukcji i przystosowywania do udostępnienia turystom.
Fort Zachodni – godziny zwiedzania, bilety
Koszt wstępu do Twierdzy Zachodniej to w 2025 roku to:
- 28 zł – normalny
- 25 zł – ulgowy (emeryci, inwalidzi, renciści, grupy powyżej 20 osób)
- 20 zł – dzieci od 7 do 14 lat
Fort Zachodni czynny jest przez cały rok. Jednak godziny otwarcia są różne w zależności od miesiąca:
- styczeń – marzec – 10.00 – 16.00 ( w zależności od warunków atmosferycznych ! )
- kwiecień – czerwiec – 10.00 – 18.00
- lipiec – sierpień 10.00 – 19.00
- – październik 10.00 – 17.00
- listopad – grudzień – 10.00 – 16.00 (w zależności od warunków atmosferycznych).
Przy obiekcie jest kilkadziesiąt miejsc parkingowych. W lutym były one bezpłatne, ale nie wiem, jak jest w sezonie turystycznym.
Dodam jeszcze, że przed wejściem do Muzeum jest restauracja o nazwie Prochownia. Zjedliśmy tam obiad i był całkiem niezły. Fajne są gołąbki z dorsza w sosie chrzanowym i żeberka z zasmażaną kapustą. Zupa rybna natomiast rybą pachniała, ale w talerzu znalazłem może ze cztery małe kawałeczki ryby. Także szału nie zrobiła. Lokal nadrobił jednak tę niedogodność miłą i pomocną obsługą.
Świnoujście zimą – Fort Anioła
Fort Anioła zobaczyliśmy tylko z zewnątrz. Dotarliśmy bowiem do niego na 20 minut przed zamknięciem. Jest to niewielka w stosunku do Twierdzy Zachodniej fortyfikacja. Powstała w tym samym okresie a wzorowana była na Zamku Świętego Anioła w Rzymie. Stąd też wzięła się nazwa fortu.
W czasie II Wojny Światowej obiekt pełnił funkcję punktu obserwacyjnego dla niemieckiej obrony przeciwlotniczej. Był wręcz naszpikowany nowoczesną w tamtym czasie technologią. Natomiast po wojnie, aż do 1992 roku stacjonowali tu Rosjanie.
Niestety, jak wspomniałem wcześniej, nie weszliśmy do środka ze względu na późną porę. Nie mogę więc napisać niczego o wystawach tam się znajdujących. Szkoda. Jednak cóż zrobić. Tak to jest, kiedy odwiedza się Świnoujście zimą i wszystko jest otwarte krócej, niż w sezonie turystycznym.
Park Zdrojowy w Świnoujściu
Park Zdrojowy w Świnoujściu to jedno z najpiękniejszych i najstarszych miejsc spacerowych w mieście. Został założony w pierwszej połowie XIX wieku przez wybitnego niemieckiego architekta ogrodów Petera Josepha Lenné. Odpowiadał on również za projekt Parku Sanssouci w Poczdamie. Park zajmuje powierzchnię około 58 hektarów i rozciąga się od centrum miasta aż do dzielnicy nadmorskiej.
Część z tego olbrzymiego obszaru jest zagospodarowana. Są starannie wypielęgnowane rośliny i czyste, równe alejki. Część zaś jest trochę bardziej dzika. Niestety, zimą trudno dostrzec prawdziwe piękno tego miejsca. Warto chyba zobaczyć je w okresie wegetacji roślin. Musi tu być pięknie.
Promenada nadmorska
Ostatnim punktem naszego spaceru była nadmorska promenada. Można tu coś zjeść i napić się na przykład kawy. Ku mojemu zaskoczeniu znalazłem tu lokal, który miałem okazję odwiedzić również w Krakowie. Mam na myśli Pijaną Wiśnię. Niestety tym razem byłem kierowcą, więc bez degustacji. Szkoda, bo poprzednia wizyta była bardzo smaczna. Lubię wiśniówkę i sam robię całkiem smaczną w kilku wersjach.
Świnoujście zimą – podsumowanie spaceru
Dojazd do Świnoujścia z Zielonej Góry zajął nam trzy i pół godziny. Tyle też zajął powrót, więc na miejscu byliśmy krócej, niż jechaliśmy. Nie udało się nam więc zobaczyć zbyt wiele. Okazało się jednak, że ten nadmorski kurort ma sporo do zaoferowania także poza sezonem letnim. Przeszliśmy 8,5 km w 5 godzin i 30 minut. Jak widać na poniższej mapie, zaliczyliśmy tylko niewielki fragment miasta, położony na wyspie Uznam.
Myślę, że spokojnie można tu spędzić cały weekend. Nawet zimą. Na pewno będzie co zobaczyć, zwłaszcza że nie ma wtedy tłumów. Plażowanie może się nie udać, ale morsowanie na pewno tak.