Podczas wyprawy do USA przejechałem w sumie około 10 000 km. Sporo jak na trzy tygodnie. Były więc takie dni, kiedy ostatnie co miałem chęć zrobić to długie trasy autem. Na wieczór zaplanowałem wypad do miasta grzechu i hazardu. W dzień więc chciałem zobaczyć trochę okolicy. Wybór padł na Red Canyon Reservation Area. No i prawie się udało. Prawie, bo zmieniłem plany i niestety nie jestem pewien, czy na lepsze. Po drodze trafiłem bowiem na park stanowy Spring Mountain Ranch.
Miejsce to jest ciekawe z kilku względów. Po pierwsze z uwagi na ciekawą historię. Właścicielami rancza byli między innymi Howard Hughes i aktorka niemieckiego pochodzenia Vera Krupp. Po drugie ciekawe widoki. Jest tu na co popatrzeć. Szczególnie widok na dolinę z pętli widokowej jest niczego sobie. Po trzecie jezioro, w którym żyją ryby niespotykane nigdzie indziej. Po czwarte dziko żyjące osły, które można spotkać podczas wędrówki.
Spring Mountain Ranch State Park – bilety, parking, godziny otwarcia
Wjazd na teren parku jest płatny. To koszt 10 dolarów za samochód. Natomiast parking na terenie posiadłości jest już darmowy. Można tu też zrobić piknik z grillowaniem. Są o tego przygotowane miejsca. Godziny otwarcia są zależne od sezonu. Warto więc sprawdzić na stronie rancza, w jakich godzinach można je odwiedzić.
- Czerwiec, Lipiec i sierpień: 8.00. – 20.00
- Wrzesień: 8.00 – 19.00
- Październik: 8.00 – 18.00
- Listopad, Grudzień, Styczeń i Luty: 8.00 – 16:30
- Marzec: 8.00 – 18.00
- Kwiecień i Maj: 8.00 – 19.00.
Szlaki są zamykane na godzinę przed zamknięciem rancza. Na teren można wchodzić z psami, jednak bezwzględnie powinny być one na smyczy nie dłuższej niż 2 mety. Czy ktoś sprawdza to z linijką? Nie wiem. Jednak zasady, to zasady.
Szlaki w Spring Mountain Ranch State Park
Na ranczu przygotowano sześć szlaków o różnej długości. Wszystkie są łatwe do przejścia i żeby je wszystkie odwiedzić, spokojnie wystarczy jeden dzień. Ja przeszedłem dwa z nich. Na początek wybrałem Overlook loop, czyli pętlę widokową.
To kilka alejek między roślinnością prowadzących na wzgórze. Rozciąga się z niego piękny widok. Z jednej strony widać dolinę i fragment Red Rock Canyon.
Z drugiej natomiast panoramę rancza.
Od wschodu spore pasmo górskie dopełnia obrazek okolicy.
Warto przysiąść na chwilę i zaczerpnąć spokoju, który można tu wręcz namacalnie dotknąć,
Sandstone Canyon Loop Trial
Drugim szlakiem, który pokonałem tego dnia był Snadstone Canyon Loop. Ta pętla prowadzi, jak sama nazwa wskazuje, przez część kaniony Sandstone. Tutaj jest więcej ciekawostek. Pierwsza to jezioro Harriet. Miejsce na tyle wyjątkowe, że zostało ogrodzone i nie ma do niego dostępu. Żyją tam bowiem wyjątkowe rybki, które można spotkać tylko tutaj. Nazywają się Pahrump Poolfish. Niestety nie znalazłem polskiego tłumaczenia ich nazwy.
Dalszy spacer w głąb kanionu był lekko pod górkę. Szlak nie jest wymagający, a całkiem malowniczy. Choć, jeśli spodziewasz się wielkiego WOW, muszę Cię rozczarować.
W pewnym momencie dobiegł mnie dziwny odgłos. Ni to ryk, ni to rżenie. Nie byłem jednak z początku w stanie zlokalizować, skąd dochodzi. Dopiero po zatrzymaniu się i obserwacji terenu dostrzegłem na zboczu ruch. Okazało się, że to rodzina dziko żyjących osłów. I tak sobie postaliśmy chwilę, obserwując siebie nawzajem.
Kawałek dalej natknąłem się na to, co chyba było jednym z powodów, dlaczego rdzenni Indianie zasiedlali ten teren. Mam na myśli niewielki strumień płynący z góry. Wody było bardzo mało, ale i tak wystarczyło, żeby obszar wokół wyróżniał się soczystą zielenią.
Na końcu szlaku znajdziecie niewielki punkt widokowy. Można stąd podziwiać zarówno dolinę w kierunku rancza, jak i otaczające góry. Pięknie i spokojnie.
Szlak Snadstone Canyon Loop, jak sama nazwa wskazuje, to pętla. Nie trzeba więc wracać po własnych śladach, choć widoki są podobne.
Historia Spring Mountain Ranch
Historia tego obszaru sięga czasów rdzennej ludności Ameryki Północnej. Wykorzystywała ona miejscowe źródła wody oraz naturalne schronienia w dolinie do swoich codziennych potrzeb. Przez stulecia teren ten był wykorzystywany przez różne kultury, aż w XIX wieku zaczęli osiedlać się tam europejscy osadnicy.
W latach 60. XIX wieku obszar został zasiedlony przez pionierów. Dostrzegli potencjał w żyznych ziemiach i dostępie do źródeł wody, czyli rzadkości na pustyni Mojave. W tym okresie teren funkcjonował głównie jako farma, gdzie hodowano zwierzęta gospodarskie i uprawiano rośliny. Jednym z pierwszych właścicieli był legendarny Bill Williams, znany jako „Mountain Bill”. W kolejnych dekadach ranczo zmieniało właścicieli, rozwijając się jako samowystarczalna posiadłość.
W XX wieku Spring Mountain Ranch przeszło przemianę z tradycyjnego rancza w luksusowy majątek należący do wpływowych osób. Natomiast w latach 40. posiadłość kupił Chester Lauck, popularny aktor i komik radiowy. Odnowił on budynki i nadał im bardziej reprezentacyjny charakter. W 1955 roku ranczo nabył Howard Hughes, ekscentryczny milioner, wynalazca i magnat przemysłowy. Uczynił z niego prywatną oazę na pustyni. Co ciekawe sam prawdopodobnie nigdy tu nie był.
W latach 60. i 70. ranczo było własnością Bonnie Springs, a następnie rodziny Von Tobelów. Ostatecznie to właśnie ta rodzina zdecydowała się sprzedać teren władzom stanu Nevada, aby chronić jego dziedzictwo. W 1974 roku Spring Mountain Ranch został przekształcony w park stanowy, otwarty dla publiczności.
Spacer po Spring Mountain Ranch – podsumowanie
Spring Mountain Rach State Park to miejsce ciekawe. Głównie ze względu na swoją historię. To też świetne miejsce na rodzinny piknik. Może jednak nie w środku czerwca, kiedy temperatura na pustyni sięga 40 stopni. Ja spędziłem tam około półtorej godziny i przeszedłem w tym czasie niespełna 4 km. Niestety budynki rancza były w tym czasie zamknięte, więc nie udało mi się ich zwiedzić. Natomiast sam spacer udany, choć bez fajerwerków.
Niestety, po raz kolejny zrobiłem błąd i po wyjeździe z parku odpuściłem przejazd Red Canyon Scenic Drive. To droga widokowa wiodąca przez najciekawsze miejsca w okolicy. Wydaje mi się, patrząc na zdjęcia w sieci, że przejazd tą trasą i zatrzymanie się na kilku parkingach byłoby ciekawsze, niż zwiedzanie rancza. Jednak czasu nie cofnę. Wam natomiast zostawię to pod rozwagę. A może zaliczyć jedno i drugie podczas wyprawy do USA?