Park Narodowy Pinnacles to jeden z najmłodszych tego typu obszarów w USA. Znajduje się w środkowej części Kalifornii. Zajmuje czwarte miejsce od końca pod względem wielkości. Ma niespełna 100 km2. Powstał dopiero w 2012 roku. Jednak teren, na którym się znajduje, był pod ochroną już od dawna. Prezydent Roosevelt powołał tutaj pomnik narodowy, czyli Pinnacles National Monument. Czy w związku z tym warto go odwiedzić. Myślę, że tak. Mam nadzieję, że Was również przekonam.
Nie jest to miejsce wybitnie spektakularne. Nie znajdziecie tu olbrzymich przestrzeni, wysokich na kilkaset metrów wodospadów, czy strzelistych górskich szczytów. Jednak w Parku Narodowym Pinnacles znajdziecie odrobinę magii i ciekawych szlaków. Ja wybrałem się jednym z nich do rezerwuaru Bear Gulch. Można stąd zrobić większe kółko przez szlak wiodący szczytami gór. Jednak po raz kolejny temperatura mocno ograniczyła moje plany. No cóż. Jedna zła decyzja dotycząca terminu wyprawy do USA sprawiła, że pogoda mocno wpłynęła na ilość przewędrowanych kilometrów.
Park Narodowy Pinnacles – bilety, parking
Ja na miejsce dotarłem od strony drogi stanowej CA25. Dojazd jest oznaczony, ale ja tradycyjnie korzystałem z nawigacji Google. No i ona zaprowadziła mnie jak po sznurku do bram parku. Jednorazowy bilet wstępu to tradycyjnie 35 dolarów. Ja jednak byłem już zaopatrzony w roczną wejściówkę. Przy wjeździe pokazałem więc ją i paszport. Ot cała formalność.
Na terenie parku jest kilka parkingów. Planowałem podjechać samochodem najbliżej szlaku, jak się da. No i niestety się nie dało. Okazało się bowiem, że na tych parkingach już dawno nie ma miejsc. Pozostało mi więc zaparkować przy Pinnacles Visitor Center. Poza parkingiem znajduje się tu też całkiem spory kemping. Niestety czekała mnie więc dłuższa wędrówka pod górę. W normalnych warunkach bym nie narzekał, ale w tym ukropie…
Na szczęście szło się całkiem fajnie. Z początku po płaskim. Dopiero po kilkuset metrach pojawiły się pierwsze widoki.
Szlak prowadził między innymi przez mostki zbudowane nad korytem wyschniętej rzeki. Woda tamtędy płynie tylko podczas gwałtownych ulew.
Szlak niemal cały czas prowadzi wzdłuż drogi. Jednak ze względu na ukształtowanie terenu, prawie jej nie widać. Idąc pod górę, droga jest po prawej stronie, natomiast po lewej strumień Chalone. Dokładnie mówiąc, jego wyschnięte koryto.
Warto zachować czujność, bo można przegapić niektóre ciekawostki. Takie jak na przykład barć dzikich pszczół w pniu drzewa.
Kanion Bear Gulch w Pinnacle National Park
Po zejściu ze szlaku, który nosi nazwę Old Pinnacles Trial w lewo dotarłem do doliny Bear Gulch. Tu dalej szlak prowadził pod górkę. Tym razem wzdłuż strumienia Bear Creek. No i po drodze ciekawostka. W pewnym momencie pojawiła się w nim woda. Za chwilę zniknęła, by znów się pojawić. Tego akurat nie ogarniam. Jest tu też sporo głazów i skał, więc szlak jest całkiem ciekawy.
Kolejne kilkaset metrów pod górkę i dotarłem do przedostatniego na szlaku parkingu. Znajduje się tu też tak zwany Day Use Area, czyli obszar piknikowy. Są tu ławeczki i na stałe zamontowane grille. Można więc nie tylko odpocząć, ale też przygotować coś do zjedzenia na ciepło. No i uzupełnić wodę.
Podczas chwili odpoczynku spotkałem wiewiórki i dwa ciekawe ptaszyska. Dzięcioła czerownoczubego i ptaka, którego nie byłem w stanie rozpoznać. Ma charakterystyczne niebieskie pióra. Może ktoś z Was mógłby mi pomóc w identyfikacji? Google mówi, że to Modrosójka Czarnogłowa.
Całkiem niedaleko znajduje się ostatni w tym rejonie parking. Jest niewielki, zaledwie na kilkanaście aut. Natomiast fajnie by było tutaj podjechać, biorąc pod uwagę temperaturę.
Dalej jest już tylko szlak pieszy, który po kilkudziesięciu metrach się rozwidla. Ja wybrałem lewą ścieżkę pod górę.
Wąwóz między skałami do Bear Gulch Reservoir
No i tutaj zaczyna robić się naprawdę ciekawie. Wszedłem bowiem między skały. Po drodze spore schronisko skalne. Do tego szlak prowadzi między innymi przez wykuty w skale tunel.
Cały wąwóz wygląda, jakby ktoś porozrzucał tu randomowo olbrzymie głazy. Ścieżka momentami jest całkiem wąska i przebiega między skałami.
Nad głową latały mi wielkie ptaki z charakterystycznymi, pomarańczowymi głowami. Okazało się, że to kondory. Jest ich tu nawet całkiem sporo. Co ciekawe, ptaki te całkowicie wyginęły na wolności. W latach 1987-92 nie było ich zupełnie. Na szczęście udało się to naprawić. Obecnie w Kalifornii jest ich ponad 300, z czego prawie 200 żyje na wolności. Część w Parku Narodowym Pinnacles.
Do znajdującego się powyżej sztucznego jeziorka prowadzą wąskie schody. Wraz z kamienną tamą prezentują się całkiem ciekawie. Żeby wdrapać się na górę, musiałem poczekać, aż kilkoro turystów zejdzie. Nie ma tu bowiem zbyt dużo miejsca. Mijanie się raczej nie wchodzi w grę.
Bear Gulch Reservoir – Park Narodowy Pinnacles w Kalifornii
Po wdrapaniu się na górę widok jest wręcz sielankowy. Cisza, spokój i bardzo niewielu turystów. Zbiornik powstał w 1935 roku jako zabezpieczenie przeciwpowodziowe. Szybko jednak stał się atrakcją turystyczną. To świetne miejsce na przerwę w spacerze i mały piknik. Ja skorzystałem.
Za to przyczepiła się do mnie natrętna wiewiórka ziemna. W parkach narodowych jest ich sporo i są bardzo oswojone. Podchodzą do ludzi i sępią o jedzenie. Ta moja przysiadła cicho jakieś 20 cm od moich nóg. Cudem udało mi się jej nie podeptać.
Po chwili odpoczynku nad brzegiem jeziorka ruszyłem w drogę powrotną. Wybrałem ścieżkę prowadzącą pod górę. Na szczęście dość szybko zaczęła jednak zmierzać w dół. Po dojściu do High Peaks Trial skręciłem w prawo i zszedłem do rozwidlenia szlaków, w którym już dziś byłem. Tutaj zakończyłem małą pętelkę i po własnych śladach wróciłem do auta.
Park Narodowy Pinnacles – podsumowanie
Pinnacles to niewielki, ale bardzo ciekawy park narodowy. Jest tu zaledwie kilka szlaków. Ja miałem okazję przespacerować się jednym z nich. Poza szlakiem do Bear Gulch Reservoir warto zobaczyć szlak do Balcony Caves. Można tam oczywiście również dojść, jednak chyba najlepiej jest podjechać samochodem. Zwłaszcza w czerwcowym upale. Wiąże się to niestety ze sporym kółkiem. Nie ma bowiem bezpośredniej szosy. Ciekawy może być również High Peak Trial. Z tego, co widziałem w sieci, są tam całkiem fajne widoki.
Ja w Parku Narodowym Pinnacles w Kalifornii spędziłem prawie pięć godzin. Przeszedłem ponad 13 km. Widziałem po drodze sporo dzikich zwierząt. W tym Kalifornijskiego kondora.
Wycieczkę uważam za bardzo udaną. Zachęcam do włączenia wizyty w Pinnacle National Park do planu wycieczki na południowy zachód USA.