Lato na północy Islandii okazało się dla nas łaskawe. Bardzo ciepło i słonecznie. Warunki wręcz wymarzone na zwiedzanie tego rejonu wyspy. A jest tam co zobaczyć. Fiordy, tunele, wodospady i humbaki. Ostatnim przystankiem na naszej trasie po Islandii była miejscowość Hauganess. To niewielkie miasteczko z portem i polem kempingowym z pozoru niczym się nie wyróżnia. Jednak, kiedy tu dotarliśmy, zostaliśmy przez gospodynię naszego noclegu (willa Sela) przywitani słowami: „Welcome to Paradise„. I rzeczywiście miejsce okazało się bajkowe. Z okna mieliśmy przepiękny widok na najdłuższy na Islandii fiord, czyli Eyjafjörður. Islandia Północna wyglądała więc obiecująco. Zacznijmy jednak od początku.
Wodospad Mígandifoss na północy Islandii
Po kolejnej islandzkiej białej nocy ruszyliśmy autem na objazd okolicznych fiordów. Już na samym początku do zatrzymania się zachęcił nas fantastyczny widok. Wejście do fiordu Eyjafjörður i wodospad Mígandifoss wpadający z wysokiego klifu do jego wód.
Na środku zatoki widać było niewielką łódź. Tuż obok niej był ciemny kształt wyłaniający się co chwila z wody. Zachęciło nas to do skorzystania z jednej z najstarszych na Islandii firm oferujących wyprawy na oglądanie wielorybów. O tym więcej w dalszej części wpisu. My tymczasem wsiedliśmy do naszej Fiesty i ruszyliśmy dalej.
Tunele w Fiordach północnych
Już po krótkiej jeździe trafiliśmy na tunel. Co ciekawe był on jednopasmowy i co kawałek miał zatoczki. Trzeba się było tam schować, gdy z naprzeciwka nadjeżdżało auto. Podobne „passing places” są częste na drogach północnej Szkocji. Pierwszy raz jednak spotkałem się z takim rozwiązaniem pod ziemią. Za tunelem natrafiliśmy na niewielki, ale bardzo malowniczy fiord Hedinsfiordur.
Miała tu miejsce jedna z największych katastrof lotniczych na Islandii. 29 maja 1947 roku na jednej z okolicznych gór (Hestifiall) rozbił się samolot Douglas Dakota z 25 osobami na pokładzie. Nikt nie przeżył wypadku. W lipcu 1997 roku, 50 lat po tragedii, na górze Hestifiall postawiono krzyż upamiętniający jej ofiary. Na parkingu przy drodze znajduje się tablica informująca o tym wypadku.
Po krótkim podziwianiu okolicy ruszyliśmy dalej przez kolejny tunel.
Dalsza jazda wzdłuż wybrzeża również dostarczyła nam sporo ciekawych widoków. Niestety, czego dzisiaj mocno żałuję, nie zatrzymywaliśmy się po drodze. Nie mam więc zdjęć stamtąd. A szkoda, bo cała droga była ciekawa. Dojechaliśmy nią do drogi numer jeden i przez fantastyczną przełącz, drogą między górami, dotarliśmy do Akureyri.
Magiczne lato na północy Islandii
Lato na północy Islandii okazało się przecudne. Po powrocie do naszego miejsca noclegowego postanowiliśmy więc skorzystać z pięknej pogody i spędzić trochę czasu w gorącej kąpieli na zewnątrz. Widok niesamowity, chłodny drink i święty spokój.
Bezkrwawe polowanie na morskie ssaki – w poszukiwaniu humbaków
Następnego dnia wybraliśmy się na rejs po fiordzie Eyjafjörður w poszukiwaniu humbaków. Skorzystaliśmy z miejscowej firmy o nazwie Whale Watching Hauganes. Firma gwarantował sukces w 99,98%. Może to wydawać się ściemą, ale chcieliśmy zobaczyć te przepiękne ssaki, więc zdecydowaliśmy się na rejs. Wypłynęliśmy z niewielkiego portu w Hauganes i skierowaliśmy się w stronę wyjścia z fiordu. Po drodze minęliśmy sporych rozmiarów wyspę Hrisey. Cała wyspa jest rezerwatem ptactwa. Zamieszkuje ją kilka rodzin i co ciekawe, nie mogą oni posiadać kotów.
Delfiny w wodach fiordu Eyjafjörður
Tuż za wyspą Hrisey trafiliśmy na spore stado baraszkujących w falach delfinów białonosych. Te osiągające pond trzy metry długości i do trzystu siedemdziesiesięciu kilogramów ssaki z łatwością wyskakiwały dość wysoko ponad wody fiordu.
Humbaki w islandzkich wodach
Po kolejnych kilkunastu minutach rejsu zobaczyliśmy charakterystyczną fontannę wody nad powierzchnią oceanu. Udało się więc trafić na nasz główny cel – Humbaka. Te morskie ssaki są sporo większe od delfinów. Osiągają prawie dwadzieścia metrów długości i potrafią ważyć nawet czterdzieści ton.
Humbak podczas posiłku – Lato na północy Islandii
Humbaki żywią się głównie krylem, czyli niewielkim skorupiakiem i małymi rybami. Jego pokarm bytuje dość głęboko, więc ssaki te muszą nurkować w poszukiwaniu posiłku. I my trafiliśmy właśnie na porę obiadową. Nasz humbak wykonywał więc tak zwane głębokie nurkowanie. Trwa ono zwykle około 4-5 minut. Po tym czasie musi się on wynurzyć, żeby zaczerpnąć powietrza. Co ciekawe ssaki te polują wyłącznie latem. Zimą korzystają z nagromadzonego tłuszczu i bardzo rzadko wtedy jedzą.
Po chwili na powierzchni znów głębokie nurkowanie, podczas którego mogliśmy podziwiać olbrzymi ogon humbaka. Co ciekawe, wzór pod płetwą jest jak ludzki odcisk palca. Nie ma dwóch osobników, które mają taki sam wzór i właśnie po nim mogą być identyfikowane.
Po kilkukrotnej obserwacji humbaka na powierzchni wróciliśmy do portu. Wyprawa była udana i reklama firmy o prawie stuprocentowej skuteczności w naszym przypadku okazała się prawdziwa.
Konie na Islandii
Islandia słynie z wielu rzeczy, a jedną z tych najbliższych naszym sercom są konie. Widzieliśmy ich całą masę po drodze. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdyby na oglądaniu się skończyło. Wybraliśmy się więc na krótką przejażdżkę terenową.
Islandzkie konie, często zwane kucami ze względu na swój niewielki wzrost, mają kilka charakterystycznych cech. Po pierwsze są bardzo łagodne. Nie maja narowów, nie brykają i się nie płoszą. W środowisku naturalnym nie mają wrogów, bo największy drapieżnik na Islandii to lis polarny. A ten raczej koniowi krzywdy nie zrobi. Stąd między innymi łagodne usposobienie kucy islandzkich. Bardzo lubią się przytulać i być głaskane.
Charakterystyczną dla koni z Islandii umiejętnością jest chód zwany inochodem. To specyficzny rodzaj kłusa (chodu dwutaktowego), w którym koń stawia nogi nie po przekątnej (najpierw przednia lewa i tylna prawa a potem przednia prawa i tyna lewa), a jednocześnie obie z jednej strony (najpierw przednia lewa i tylna lewa a potem przednia prawa i tylna prawa). Taki kłus jest bardzo łatwy do wysiedzenia i nie wymaga anglizowania podczas jazdy.
Bardzo ciekawy jest sposób utrzymania czystej krwi koni na Islandii. Nie można tu przywozić żadnych koni spoza wyspy. Te, które zostały wywiezione, nie mogą już tutaj powrócić. Ponadto wszystkie sztuki sprawiające problemy, czy zdrowotne, czy charakterologiczne są eliminowane. Być może brzmi to bardzo drastycznie, ale w ten sposób utrzymywany jest dobrostan zwierząt na bardzo wysokim poziomie.
Æðarfossar – niewielki, ale malowniczy wodospad na północy Islandii
Kolejnym punktem naszej islandzkiej przygody był stosunkowo niewielki wodospad Æðarfossar. Pojęcia nie mam jak wymówić tę nazwę, więc nie będę nawet próbował pisać jej po polsku. Wodospad znajduje się obok miejscowości Laksamyri. Należy skręcić w lewo w szutrową drogę i kierować się nią aż do charakterystycznej budki. Tam można zostawić auto i zobaczyć kaskadę.
Warto zejść na dół, bo są tam fajne kładki. Można nimi dojść na skałki znajdujące się na rzece. Widok na wodospad jest stamtąd jeszcze ciekawszy.
Pod skałą jest ławeczka, więc jest to doskonałe miejsce na przerwę w podróży i posiłek. Herbata i kanapki smakują wybornie. Miejsce może nie jest spektakularne, ale ma swój klimat i warto je odwiedzić.
Port w Husavik – Lato na północy Islandii
Nie mieliśmy tego w planie, ale że dzień był jeszcze młody. Postanowiliśmy odwidzieć znajdujące się niedaleko miasteczko Husavik. Jest tam fajny port, kilka knajp i sklepów. Zjedliśmy bardzo smaczne burgery z food trucka. Ja z renifera a Aga z kaczki. Odwiedziliśmy też sklep z pamiątkami. Nasza islandzka przygoda powoli dobiegała końca, a mamy w zwyczaj zawsze przywieźć jakieś drobiazgi dla bliskich.
Hvitserkur – ostatni punkt naszej islandzkiej przygody
Ostatni dzień pobytu na wyspie mieliśmy zarezerwowany na podróż z Hauganes na lotnisko w Keflaviku. Jednak po drodze odwiedziliśmy jeszcze jedno ciekawe miejsce. Mam na myśli Hvitserkur, czyli samotną skałę o ciekawym kształcie wystającą z morza. Znajduje się ona przy półwyspie Vatnsnes około pół godziny jazdy od drogi numer 1. Jadąc z północy, można skręcić w drogę 716, a następnie drogą 717 dojechać od 711. Ta ostatnia prowadzi do samego parkingu niedaleko skały.
Po około piętnastominutowym spacerze doszliśmy do punktu widokowego na szczycie klifu. Widać stąd doskonale skałę Hvitserkur.
Można również zejść dość stromą ścieżką na sam brzeg zatoki i obejrzeć Hvitserkur z bliska. Według legendy skała to troll Hvitserkur, który chciał zniszczyć dzwon klasztoru Þingeyraklaustur. Niestety nie zdążył zrealizować swojego planu przed wschodem słońca i został zamieniony w skałę.
Z geologicznego punktu widzenia, Hvitserkur to bazaltowa skała dość powszechna na wyspie. Swój obecny kształt zawdzięcza ona milionom lat rzeźbienia przez wodę. Jej wysokość w najwyższym punkcie to około 15 metrów wysokości. U podstawy ma dwa otwory. Dzięki temu wygląda jak smok pijący wodę z oceanu.
Fiordy, humbaki i wodospady: podsumowanie ostatnich dni na Islandii
Lato na północy Islandii okazało się dla nas bardzo łaskawe. Po przebojach pogodowych z południowo-zachodnich rejonów wyspy tutaj mieliśmy właściwie tylko piękną pogodę. Było też sporo ciekawych miejsc i emocji do przeżycia. Widok Humbaka i delfinów niezapomniany. Objazd wyspy zakończył się z małymi atrakcjami. Tuż przed naszym przejazdem zamknięto tunel pod fiordem Hvalfjörður. Mieliśmy więc solidne obawy, czy zdążymy na samolot. Na szczęście nie staliśmy w korku długo. Okazało się, że po prostu zepsuł się tylko jakiś samochód. Służby drogowe szybko uporały się z problemem. Dojechaliśmy więc na czas i bez problemów wróciliśmy do kraju.
Podobał Ci się wpis? Postaw mi wirtualną kawę.
A jeśli spotkamy się na szlaku, ja na pewno się zrewanżuję 😉
Planujesz spędzić lato na północy Islandii? Zarezerwuj nocleg z Weekendowym Turystą i pomóż nam rozwijać bloga!
Planujesz wyjazd na Islandię? Chcesz zobaczyć Humbaki i delfiny w wodach fiordów Skorzystaj z Booking.com w celu rezerwacji noclegów. Rezerwując z naszego linka płacisz dokładnie tyle samo, a pomagasz nam w rozwoju bloga i przygotowaniu nowych, ciekawych materiałów.
Booking.com